sobota, 31 stycznia 2009

Nowa książka Sapkowskiego

Tak, tak - mistrz polskiej literatury fantasy napisał nową książkę, którą ma Okładka nowej powieści Andrzeja Sapkowskiego - Żmijazamiar wydać w pierwszym kwartale obecnego roku. Żmija opowiadać będzie historię rosyjskiego żołnierza w Afganistanie. Bez obawy jednak - elementy fantasy będą i to, jak mówi sam autor, dosyć znaczne. Książka jest one-shotem - zamkniętą całością, nie będzie żadnych kontynuacji, jak to było w przypadku wcześniejszych powieści AS-a. Fragment powieści można przeczytać tutaj.
Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na kolejną genialną powieść najlepszego pisarza Polskiego. Czy dorówna ona 'Wiedźminowi"? O tym przekonamy się już wkrótce. Możecie liczyć na recenzję "Żmii" na łamach Trendyzatora, gdy tylko książka trafi na rynek.

środa, 28 stycznia 2009

Środowa płyta - Jedyna broń


http://www.eastwestrockers.com/zajawka_images/okladka.jpg

Nowa płyta świetnego zespołu reggae East West Rockers kontynuuje trend rodem z poprzedniej - dużo dobrej, tanecznej, muzyki i ciekawa warstwa tekstowa. Ras Luta z ekipą wysmażyli dla nas kolejny świetny krążek, którego słucha się naprawdę przyjemnie. co prawda za dużo tu dla mnie tanecznych, rytmów a za mało tej życiowej prawdy w tekstach (choć "za mało" wcale nie oznacza "mało"), ale takie utwory jak "Gangsta", "Nic do stracenia" i "Ile warte jest życie" już zdążyły stać się moimi ulubionymi. Faworytem jednak jest bezapelacyjnie "Spadają w ogień", który to kawałek pokazuje, że za pomocą tylko wokalu, gitary i handclapów da się zrobić utwór, który gra w głowie przez długie godziny po wysłuchaniu.
Poza kiczowatym i obciachowym teledyskiem promującym, nie mam tej płycie absolutnie nic do zarzucenia :)

Lista utworów:

1. Graj w to! – feat. Tomson / GrubSon / DJ Romi
2. Łap oddech
3. Do wiadomości
4. Mój Głos
5. Biba nielada
6. Ciemne szkła – feat. Lilu
7. Tempe Jany
8. Ile warte jest życie
9. Nic do stracenia
10. W jedności siła
11. Kolejny krok
12. Be with me
13. Wstaję rano – feat. Junior Stress
14. Stop! – feat. Promoe
15. Gangsta
16. Spadają w ogień

Singiel promujący płytę:


poniedziałek, 26 stycznia 2009

.kkrieger - wypas na 96 Kb

Nie denerwują Was czasami gargantuiczne rozmiary nowych gier komputerowych - te wszystkie rozbudowane RPGi i FPSy, ważące po -naście gigabajtów i wymagające sprzętu rodem z kosmosu, tudzież Krzemowej Doliny... W końcu trzeba zadać sobie pytanie - czy gry muszą być tak cholernie wielkie? Okazuje się, że nie. Panie i Panowie, przedstawiam Wam .kkriegera - grę o wyglądzie Dooma 3, ważącą zaledwie... 96 kilobajtów!



To nie żart, ani jakiś wyjątkowo przebiegły chwyt reklamowy - .kkrieger (krieger to po niemiecku "wojownik"), dzieło grupy .theprodukkt (po niemiecku... "Produkt" :] ) stworzone za pomocą narzędzia o nazwie .werkkzeug (po niemiecku "Narzędzie") - jak więc widać grupa nie ma zbyt wielkiej inwencji twórczej w tworzeniu nazw - co nie znaczy, że nie ma jej wcale. Wręcz przeciwnie - zmieścić dość rozbudowanego FPSa o bardzo dobrej grafice na 96 kilobajtach (a w zasadzie na 90, bo 6 zajmuje plik readme) jest trudno i bez sporych pokładów inwencji twórczej raczej się nie obejdzie.



Kluczowe okazało się tworzenie zawartości tymczasowej podczas wczytywania programu - dzięki temu program zajmuje (po rozpakowaniu) 97 280 bajtów, a nie pół giga. Sprawia to, że gra wczytuje się stosunkowo długo.
Co do samej rozgrywki - to typowy, oldschoolowy shooter, typu "idź i strzelaj". Nie uświadczymy tu fabuły, NPCtów, czy wypasionej ścieżki dźwiękowej. .kkrieger jest nie tyle pełnoprawną grą, co reprezentacją tego, co jest możliwe do osiągnięcia. Nie rozgrywka jest tu najważniejsza, a pokazanie, że dobra gra komputerowa nie musi pożerać tyle miejsca.
.kkriegera (betę) można pobrać stąd. Polecam, zwłaszcza tym, którzy ciągle uważają, że ściemniam na potęgę, bo "po screenach widać, że taka gra nie może zajmować 96 kilosów".
A na deser - gameplay:

sobota, 24 stycznia 2009

Kolekacja Marvela

Z pewnością, oglądając ostatnio telewizję, widzieliście tę oto reklamę:



Unikalna kolekcja statuetek przedstawiających postacie będące bohaterami komiksów wydawnictwa Marvel. Każda z figurek jest wykonana z ołowiu (przez co waży naprawdę sporo i w razie konieczności - na przykład w akcie samoobrony - można nią komuś przypieprzyć :) ). W pierwszym numerze (9,99 zł - kolejne są już droższe) dostajemy Figurkę Spider-Mana.

Magazine & figurine


Do każdej, ręcznie malowanej, statuetki dodawana jest gazetka opowiadająca o postaci.
I tu należy wbić sobie do głowy jedną rzecz. TO NIE SĄ ZABAWKI! Figurki są przeznaczone dla kolekcjonerów i miłośników komiksów, którzy chcą mieć na półce gwardię swoich ulubionych bohaterów. Kupienie jednej figurki małoletniemu synowi/bratu/siostrzeńcowi/bratankowi/synowi szefa, któremu chcemy się podlizać (niepotrzebne skreślić) to zwykłe nieporozumienie.

S

Dość dziwne wydaje się też wypuszczanie takiej kolekcji w kraju, gdzie wychodzi tak mało komiksów w ogóle. W ogóle, Polski rynek komiksowy a analogiczne poletko Polskie to dwa różne światy - w naszym kraju nie uświadczymy osiemnastu różnych serii komiksowych do kupienia w każdym kiosku za drobną sumę pieniędzy, jak to jest za Oceanem - co do komiksów wydawnictwa Marvel w naszym kraju, to od czasu do czasu niektóre wydawnictwa wypuszczają jedynie tzw. integrale - zbiorcze wydania komiksowych serii, a i to daleko nie wszystkich. Prawdziwi fani zmuszeni są kupować komiksy w oryginale za granicą i sprowadzać je sobie do kraju drogą pocztową.



I tu dochodzimy do sedna problemu - prawdziwi fani, których stać na kupno kolekcji, już dawno sprowadzili je sobie z USA. Innych, czyt. Polaków czytających tylko wydane przez rodzime wydawnictwa komiksy Marvela na kolekcję nie bedzie po prostu stać - albo uznają zakup za całkowicie nieopłacalny. Fani filmowych ekranizacji komiksów mogą się zainteresować tą kolekcją i to chyba do nich w dużej mierze skierowana jest ta seria - świadczy o tym fakt, że niemal wszystkie prezentowane na stronie kolekcji figurki przedstawiają postacie, które występowały w tym czy innym wysokobudżetowym filmie. Wyjątkiem jest Capitain America, ale jest to postać z samej czołówki i na tyle znana, ze zdecydowano się wrzucić i ją (co ciekawe, inna flagowa - choć mniej znana laikom - postać, czyli Thor, nie doczekała się póki co, figurki dystrybuowanej w Polsce).



O ile sama idea jest szczytna, o tyle kasę zaoszczędzoną na figurkach mogę wydać w inny sposób - choćby kupić komiks, który oprócz tego, że będzie ładnie wyglądał na półce, będzie też można przeczytać. Innym też ten zakup odradzam, chyba, ze natraficie na figurkę swojej ulubionej postaci - wtedy ewentualnie można się wykosztować. Ja na pewno uzbroję się w figurkę mojego ulubieńca, Daredevila. Póki co zapowiedziano 24 figurki i, znając polski rynek, na tym się skończy.

czwartek, 22 stycznia 2009

Filmograf - Bang Bang You’re Dead

Tym wpisem rozpoczynam działalność nowego działu Trendyzatora - mówić się tu będzie o filmach ambitnych, ciekawych, nowatorskich i - zawsze - wartych obejrzenia.


http://aycu04.webshots.com/image/27283/2003820009939811262_rs.jpg
Kalendarium

1977 - Stephen King wydaje pod pseudonimem Richard Bachman książkę pod tytułem "Rage". Głównym jej bohaterem jest młody człowiek, który planuje urządzić w swojej szkole krwawą łaźnię.

20 maja 1998 - Kipland Philip "Kip" Kinkel, młody Amerykanin ze Springfield morduje swoich rodziców, następnie z odbezpieczonym pistoletem marki Beretta rusza do swojej szkoły.

20 kwietnia 1999 - Harris i Klebold, dwóch nastolatków podkłada bombę w swojej szkole. Kiedy ładunek okazuje się niewybuchem, obaj chłopcy biorą w ręce broń palną, zakładają na plecy tornistry wypełnione amunicją i przekraczają mury szkoły. Ginie 13 osób.

21 kwietnia 1999 - Stephen King zabrania wznowień i kolejnych wydań swojej powieści "Rage".

9 kwietnia 1999 - Premiera teatralnej sztuki pod tytułem "Bang, bang, you're dead" napisanej na kanwie historii Kipa Kinkela.

26 kwietnia 2002 - Robert Steinhäuser, 19-leni Niemiec przychodzi do szkoły z glockiem i strzela do nauczycieli i uczniów. Zabija w sumie 17 osób.

7 czerwca 2002 -
Premiera filmu "Bang, bang, you're dead"

Recenzja

Filmów poruszających problem przemocy w szkole było już naprawdę bardzo dużo, bo i problem jest poważny - nie ma chyba bardziej brutalnej, okrutnej i bezwzględnej społeczności, niż zbiorowość uczniów gimnazjum lub szkoły średniej. Nabuzowani testosteronem chuligani, ścisłe kręgo znajomych, subkultur, izolacja "najsłabszych" i "innych"... Każda szkoła to w istocie wrzący tygiel, którego eksplozja zdaje się być tylko kwestią czasu. Sam poruszałem ten problem w swojej powieści Nibynic, ale tak napradę bardzo trudno nakreślić dokładne i wnikliwe studium psychiki szkolnego outsidera. Czasem jednak się to udaje.
Głównym bohaterem filmu jest Trevor Adams, osamotniony i odrzucony przez prawie wszystkich nastolatek. Rok temu chciał zemścić się za szykany na szkolnej drużynie footballowej podkładając w jej szatni bombę (bez zapalnika, przez co ładunek był całkowicie niegroźny). Akcja filmu rozpoczyna się na początku roku szkolnego, kiedy Trevor wezwany zostaje do sekretariatu. W tym swoistym preludium filmu akcję obserwujemy z perspektywy kamery video, którą Trevor wszędzie ze sobą nosi.
Młody nauczyciel-ideowiec Val Duncan postanawia pomóc chłopcu wrócić na łono społeczeństwa, angażując go do realizowanej przez szkołę kontrowersyjnej sztuki teatralnej "Pif-Paf! Jesteś trup." w roli Josha - głównego bohatera dramatu.
Grupa anarchistów (w filmie zwanych "trogami" - od troglodytów) przyjmuje Trevora pod swoje skrzydła, niejako traktując go jako guru - bowiem także trogom mocno dopiekli zawodnicy. Rozpoczyna się ostra, bezpardonowa "walka" przy użyciu rozmaitych zagrań dywersyjnych ze strony trogów (położenie pocisku w szafce jednego z zawodników drużyny footbalowej) jak i bezpośrednich ataków ze strony kasków (spłuczki, pobicia). Jakby tego było mało, sztuka realizowana przez pana Duncana powoduje niepokój wśród rodziców - kontrowersje wzbudza przede wszystkim obsadzenie Trevora w roli seryjnego mordercy uczniów. Cała spirala zaczyna się rozkręcać, aż dochodzi do dramatycznego punktu kulminacyjnego...

Ben Foster

Film jest zagrany i wyreżyserowany w sposób brawurowy - zupełnie, jakby Guy Ferland, reżyser filmu, powiedział aktorom: "Słuchajcie, to ma być idealny film" a oni dali z siebie wszystko, by sprostać temu wymaganiu. Najlepszą kreacją aktorską jest niewątpliwie posatć Vala Duncana, świetnie zagrana przez Toma Cavanagha - wykreował on postać ciepłego, ale ambitnego i potrafiącego dowodzić swoich racji belfra, który potrafi załapać nić porozumienia z młodzieżą i przekonać ją do swojej wizji. W Trevora wcielił się Ben Foster, znany głównie z roli Angela w "X-Men: Last Stand" i, przynajmniej moim zdaniem, wypadł w niej świetnie. Podobnie zresztą jak reszta aktorów - to chyba najtrafniej obsadzony film jaki widziałem, oczywiście pomijając "Piratów z Karaibów". Praca kamery - kiedy trzeba dynamiczna, często ukazująca nietypowy, ciekawy punkt widzenia - nie ma sobie nic do zarzucenia.
Polecam ten film wszystkim, dla których kino nie kończy się na kasowych holluwoodzkich produkcjach tymu "300" czy pustych jak wydmuszka komediach romantycznych. Warto, naprawdę warto.

Pif-Paf! Jesteś trup!

Bang, Bang, You're Dead (2002) TV

produkcja: Kanada , USA

gatunek: Dramat

data premiery: 2002-06-07 (Świat)

reżyseria: Guy Ferland

scenariusz: William Mastrosimone

zdjęcia: Robert Aschmann

muzyka: Johnny Klimek

czas trwania: 87

środa, 21 stycznia 2009

Środowa płyta - Urban Discotheque

Powraca ŚP! Kto się cieszy, ręka w górę...

http://www.lionstage.com/var/lion_stage/storage/images/media/images/okladka-jamal/708-1-pol-PL/Okladka-Jamal_article_image.jpg

Pamiętacie pierwszą płytę Jamala? To było coś - renesans szeroko pojmowanego dancehallu na Polskiej ziemi, dzieciaki nieznające wcześniej gatunku podrygujące do rytmów ze słonecznej Jamajki... Czy w najnowszym krążku chłopakom Jamala udało się dorównać debiutowi? Żeby nie przeciągać struny, szybko zapewniam, że tak.
Zmieniło się, oj zmieniło od czasów "Tubaki" bardzo wiele - reformacja składu zespołu (do Mioda dołączył Frenchman i kilku innych gości) spowodowała małą rewolucję na przestrzeni płytowej. Piosenki stały się bardziej melodyjne, jazzowe wstawki zastąpił elektroniczny bit. Zmieniło się też co nieco w warstwie tekstowej. Więcej tu mamy beztroskiego kiwania głową, mniej poważnych "publicystycznych" tekstów o życiu na ulicy, problemach współczesnego społeczeństwa. W sam raz na ambitniejszą taneczną imprezę - zawsze lepsze to, niż dico polo (... - w zasadzie wszystko jest lepsze, niż disco polo). Posłuchać warto tym bardziej, że na płytce znajduje się co najmniej kilka utworów, które z pewnością na długo zagoszczą w świadomości słuchacza.
Polecam nie tylko fanom dancehallu.

Lista utworów:

  1. "Satta"
  2. "Pull up"
  3. "Trippin'"
  4. "Mierzyć więcej" (feat. Cheeba)
  5. "Pójdę tylko tam"
  6. "Stereo"
  7. "Ogień"
  8. "Afro" (feat. Grubson)
  9. "1...2..."
  10. "Bilet"
  11. "Well well"
  12. "Oryginał"
  13. "Mantra"
  14. "Boom" (feat. Zgas)
  15. "Słońca łan"
  16. "Między słowami"

Singiel promujący płytę:


poniedziałek, 19 stycznia 2009

Do poczytania... Ręka mistrza

http://merlin.pl/Reka-mistrza_Stephen-King,images_big,9,978-83-7469-836-8.jpg

Ach, ten King... Co by nie napisał, to wychodzi mu bestseller. Złośliwcy twierdzą co prawda, że autor wypalił się już dawno temu, w każdej kolejnej produkcji odgrzewając po raz kolejny te same kotlety. Nie zmienia to jednak faktu, że ten niesamowicie popularny pisarz parający się niezbyt lubianym gatunkiem literackim wciąż potrafi przykuć do swoich powieści na długie godziny.
"Ręka mistrza" opowiada historię Edgara Freemantle'a, przedsiębiorcy budowlanego, który w wyniku tragicznego wypadku samochodowego traci rękę i doznaje silnego urazu głowy. Po długim i burzliwym okresie rekonwalescencji i rehabilitacji (w czasie której odchodzi od niego żona) bohater decyduje się przeprowadzić na wyspę o wdzięcznej nazwie Duma Key. Tam odpoczywa, rozwijając swój nowo odkryty talent malarski...
Ta, licząca grubo ponad sześćset stron powieść budzi respekt samą objętością - ale do takich cegłówek King zdołał już nas przyzwyczaić. Jego najgrubsza książka "To!" liczy ponad tysiąc (!) stron. Nic to, jednak, w końcu to sam Król, toteż nawet najdłuższa książka w jego wykonaniu nie ma prawa się nudzić. Przez pierwsze 500 stron "Ręki mistrza" nie dzieje się praktycznie nic, ale ostatnie sto akcja przyspiesza niczym Need For Speed.
Typowy, można by rzec - klasyczny King. Polecam wszystkim fanom prozy pisarza z Maine, choć już raczej tym starszym i bardziej wyrobionym - młodsi usną, znudzeni kolejnymi długimi opisami. Ale cóż - czuć w tym rękę mistrza...
Tytuł oryginału: Duma Key
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka , Wrzesień 2008
ISBN: 978-83-7469-836-8
Liczba stron: 640
Wymiary: 142 x 202 mm
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Przeczytaj fragment powieści

sobota, 10 stycznia 2009

Kilka gorzkich słów... BIS Polskie Radio, czyli jak zostałem furiatem.


Niezależnie od tego, co się stanie, to logo zawsze będzie w moim sercu
.

Opowiem Wam pewną historię, która mimo, że wydarzyła się już dawno temu to wciąż powoduje u mnie skoki ciśnienia i inne symptomy głębokiej frustracji.
Była sobie w Polskich mediach publicznych rozgłośnia radiowa, która nie wciskała ludziom kitu w postaci Bajmu, Dody czy innej Margaryny. BIS polskie radio. Czego można tam było posłuchać? Ano, mili panowie, wszystkiego - najlepszej muzyki każdego gatunku: rap (i to nie to gówno, którego słuchają "ziomy" pod blokiem), rock, alt, punk, reggae, hardcore, metal (tak, tak!). To było piękne - Każdej nocy leciała audycja "Mocne Nocne" po brzegi wypełniona naprawdę mocną muzyką, była też "Liga Punk Rocka" z najlepszą muzyką tego gatunku, w weekend "Masala" prezentująca muzykę etniczną i poruszająca ważne tematy dotyczące m.in rasizmu, był "trendyzator" w którym można było posłuchać sobie o najnowszych trendach kultury popularnej. Każdy dzień tygodnia wieńczony był audycją autorską, w której charyzmatyczni DJe prezentowali najlepsze dokonania na polu interesującego ich gatunku muzycznego (poniedziałek - alt, wtorek - reggae, środa - hip hop, czwartek - metal, piątek - elektronika). BISka organizowała też pikniki naukowe, w których miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczyć. Słowem - Polskie Radio BIS kształtowało inteligentnego, otwartego na świat słuchacza o wyrobionym guście muzycznym i wielu różnych zainteresowaniach.

http://foto.m.onet.pl/_m/4dd95fdf6406242ec4b0cc2617ce84b6,14,19,0.jpg

Czemu piszę o tym w czasie przeszłym? Ano - teraz zacznie się ta część z przekleństwami - w roku 2006 jakiś garniturowy idiota postanowił namieszać i przeformułować profil radia. Na stołku dyrektora usiadł - trzymajcie mnie, bo mnie zaraz cholera jasna trafi - Jacek Sobala. Owo indywiduum od razu zaczęło wprowadzać zmiany w profilu radia.
Zaczęło się od Masali, który do swojej audycji zaprosił członków organizacji antyfaszystowskiej "Nigdy Więcej". Zapowiedź programu zawierała dość niepokojącą dla Sobali frazę: "Podżegający do przemocy faszyści są często blisko związani z (...) Młodzieżą Wszechpolską". Cóż, Sobali się to nie spodobało i kazał Masali zmienić temat audycji. Prowadzący nie zgodził się na to (nic zresztą dziwnego) i poleciał.
Zaraz potem Sobala uznał, że dosyć tego dobrego i zdecydował, że z BISki musi zniknąć muzyka mocniejsza niż rock (poleciało "Mocne Nocne") i audycje autorskie (też poleciały). "Sorry, ziomale" pisał Sobala na stronie głównej BISki "ale chcemy zrobić z tego radia najlepszą rozgłośnię w Polsce". No i zrobił, cholera jasna. Jak widać, nie zauważłu, że żadne "soryziomale" nie słuchają BISki - "soryziomale" siedzą pod blokiem i tankują piwo. BISki słuchają inteligentni, młodzi ludzie, którzy nie dają sobie wciskać na siłą gówna z Fabryki Gwiazd.
Kuriozalna sytuacja - jeden z DJów którzy mieli polecieć, niejaki Duże Pe dość się zdrzaźnił i pod koniec swojej ostatniej audycji puściły mu nerwy - zapuścił bit i, nie przebierając w słowach, fristajlem wyrapował co mu się nie podoba w nowym dyrektorze BISki. To było naprawdę mocne i po czymś takim raczej go już do żadnej rozgłośni nie wpuszczą. Tym, którzy chcą posłuchać (warto) polecam kliknąć tutaj. Dla mnie bomba, choć hip hopu nie słucham. Facet skanalizował tu całą frustrację wszystkich DJów i słuchaczy rozgłośni. Odszedł z hukiem.
Radio Bis skończyło się w tej właśnie chwili - później było jeszcze tylko jakieś kuriozalne techno na okrągło i sklecone naprędce audycje. Co prawda podjęto próby reaktywacji - na pewien czas powróciły audycje autorskie (choć już z innymi prowadzącymi), ale niszowej muzyki jak nie było, tak nie było.

http://oto.blox.pl/resource/radio_bis.jpg

No a potem Polska i Ukraina dostała Euro 2012. Co to ma wspólnego z upadkiem BISki? Ano dużo, bo ktoś ubzdurał sobie, żeby to, co zostało z BISki przerobić na - uwaga - RADIO EURO! I przerobili, chuj im w dupy.
Żyć się już nie chce, jak się czyta tę historię - Postępowa stacja radiowa kształtująca inteligentnego słuchacza zmieniła się w jakąś niedorobioną wersję Radia bZdET albo innej eremefki.
Wkurwia mnie to, cholera jasna!!!

Nawijka Dużego Pe, który jedzie po imć Sobali

Front Obrońców Radia Bis

środa, 7 stycznia 2009

Felieton okazjonalny - Włatcy Móch vs. South Park

http://republika.pl/blog_kr_3566894/4269143/tr/south_park.jpg

Oba seriale mają zarówno zaciekłych przeciwników, jak i wiernych fanów. Który jest lepszy? Cóż, sama dyskusja jest czysto akademicka, bo przecież każdy ma inne gusta, ale można przecież wypisać i porównać niektóre zbieżne aspekty obu tych produkcji.

Co mówi Wikipedia...?

http://globalnerdy.com/wordpress/wp-content/uploads/2007/11/south_park_guitar_queer-o.jpg

Włatcy Móch

Polski serial animowany dla dorosłych. Serial może też być przeznaczony dla widzów od 16 lat (w wersji ocenzurowanej, czyli wersja BEZ), i od 18 (w wersji bez cenzury). Serial jest nadawany w stacji telewizyjnej TV 4 i tworzony we wrocławskim studiu RMG. Bohaterami serialu są czterej ośmiolatkowie – uczniowie klasy II b szkoły podstawowej im. Batalionu Zośka oraz ich nauczycielka (Pani Frał) i higienistka. Odcinki Włatców móch celowo zawierają wiele błędów ortograficznych – w tym sam tytuł serialu. Dialogi obfitują w wulgaryzmy, chociaż wyprodukowano też wersję ocenzurowaną z usuniętymi wulgaryzmami i wymazanymi bardziej drastycznymi scenami.Tytuł kreskówki nawiązuje do tytułu powieści Władca much angielskiego pisarza Williama Goldinga. (źródło)

South Park

Serial przedstawia przygody czterech ośmiolatków, mieszkających w małym amerykańskim górskim miasteczku South Park, gdzieś w stanie Kolorado. Wbrew powszechnym przekonaniom, miasteczko nie jest wytworem wyobraźni twórców serialu – w Colorado naprawdę znajduje się miasteczko South Park, znane głównie z wydobycia złota w XVIII wieku. Część istniejących lokacji zostało "zaadaptowanych" do serialu. Serialowy South Park został wzbogacony, m.in. o znajdujący się w pobliżu czynny wulkan. Serial od początku wzbudza kontrowersje, ponieważ wyszydza społeczności, mniejszości, poszczególne jednostki, zjawiska, zachowania itd. Często poruszane są kwestie religijne i polityczne, co przysparza serialowi wrogów wśród polityków i osób powiązanych z Kościołem. Wyszydzanie jest komentarzem twórców bieżących wydarzeń na świecie (np. ataków terrorystycznych czy zainteresowania świata Pasją Mela Gibsona), przez co serial zachowuje aktualność. (źródło)

Fabuła

http://www.uwielbiamcieasiu.za.pl/Images/wlatcy%2520moch%25208%2520zagadka.jpg

Włatcy Móch

Serial opowiada historię czwórki chłopców, którzy postanowili, że podbiją świat. Każdy z nich jednak usiłuje zrobić to na swój sposób - takie przynajmniej były założenia twórców serialu. Ostatecznie jednak WM skupia się na życiu uczniów podstawówki, głównie ich życiu szkolnemu i podwórkowemu. Fabuła nie jest stricte realistyczna - posiada dużo elementów fantastycznych, na przykład: "baza" głównych bohaterów, zombie mieszkający na okolicznym cmentarzu czy mówiące pluszaki. Kolejne odcinki skupiają się na wyzwaniach, jakie życie stawia przed głównymi bohaterami.

South Park

South Park od początku był serialem nastawionym na szokowanie odbiorców - niemal każdy odcinek poruszał jakiś kontrowersyjny temat i robił to w sposób zgoła bezpardonowy. Przekleństwa i "obrzygliwe" sceny są na porządku dziennym, twórcy jadą po wszystkim i wszystkich, wyśmiewając przywary narodu Amerykańskiego i nie tylko. Wiele odcinków kpiło z ikon popkultury, a także z przemijających trendów, na przykład filmów Pasja, High School Musical, a także gier komputerowych i konsolowych, jak World of Warcraft, czy Pro Guitar Hero.

Werdykt

Tu punkt dostaje South Park, który po prostu zrobiony jest z pomysłem i w pełni wykorzystuje swój ogromny potencjał. Ma też żywszą, bardziej dynamiczną narrację niż stagnacyjni Włatcy Móch. Z Włatcami jest też taki problem, że serial wyraźnie nie wie, dokąd zmierza. Kolejne odcinki mają pretekstową fabułę, która nie porywa - widz nie ogląda WM, by dowiedzieć się, co się za chwilę wydarzy, tylko dla jego rzekomej kontrowersyjności.


Bohaterowie

http://graphics.boston.com/resize/bonzai-fba/Globe_Photo/2008/03/25/1206496558_1131/539w.jpg http://i31.tinypic.com/md2j3m.jpg

Włatcy Móch

Bohaterami WM są czterej ośmiolatkowie, z których każdy stanowi wielką indywidualność. Anusiak jest apodyktycznym łobuzem z chłopskimi korzeniami i zamierza rządzić światem na wzór Aleksandra Macedońskiego. Konieczko to dexteropodony geek z ADHD, którego plan podbicia ludzkości opiera się na intelekcie, nie brutalnej sile. W niejakiej opozycji do nich stoi kasiarz Maślana, syn bogatego przedsiębiorcy, zawze gotowy pochawlić się markowymi ciuchami i nowym modelem komórki. Tytułowy kwartet zamyka Czesio, zombie z pobliskiego cmentarza. On jeden nie chce zawojować świata, zamierza za to spróbować kariery w przemyśle fonograficznym, jako wokalista śpiewający smętne religijne pieśni. W pierwszych sezonach sprawiał wrażenie opóźnionego umysłowo, w kolejnych jednak stał się tylko nierozgarniętym i nieco wyszczekanym dzieciakiem. Wśród postaci drugoplanowych wybija się Pani Frał, nauczycielka chłopców i grająca na gitarze elektrycznej Higienistka.

South Park

Podobnie jak w WM, South Park ma czwórkę głównych bohaterów. Najciekawszą z kreacji jest niewątpliwie Eric Cartman, koncertowy dupek bezczelnie kpiący ze wszystkich, nie wyłączając najbliższych przyjaciół. Stan Marsh to postać o najbardziej rozwiniętym życiu rodzinnym - jest też miłym, inteligentnym chłopcem, który jednak czasem potrafi wpaść w złość. Jako jedyny z głównych bohaterów ma też rozwinięte życie uczuciowe - ma dziewczynę, Wendy, niestety wrodzona nieśmiałość spowodowała, że przy każdej próbie pocałunku włącza się jego odruch wymiotny. Kolejną postacią jest Kyle Broflovski. Kyle jest Żydem, co zdaje się bardzo przeszkadzać Cartmanowi, który wypomina mu to przy każdej nadarzającej się okazji. Kyle ma młodszego braciszka, adoptowanego Kanadyjczyka. Ostatnim z czwórki jest niejaki Kenny McCormick, którego twarz zawsze skrywa czerwony, utrudniający mowę kaptur kurtki. Kenny jest ubogim dzieciakiem, z czego nieodmiennie śmieje się Cartman. Ponadto ma przysłowiowego wręcz pecha - ginie w każdym odcinku, by bez przeszkód powrócić w następnym. Póki co, ten fenomen, nie został jeszcze wyjaśniony przez twórców. W serialu spotykamy też dosłownie tłumy postaci drugoplanowych, z których każda jest oryginalna i nowatorska, wnosząc do serialu powiew świeżości.

Werdykt

No cóż, tu jest remis, jednak ze wskazaniem na dzieło Jankesów. Postacie w WM owszem, są oryginalne i zróżnicowane, ale nie towarzyszy in żadna głębsza introspekcja - po prostu są i już. Nie kłócą się z rodzicami (chyba, że jest to uzasadnione fabularnie), nie widzimy, co robią, kiedy są sami. Mimo przeszło sześćdziesięciu odcinków wciąż prawie nie znamy tych chłopaków. W SP każdy z bohaterów ma swoje własne życie i wielopoziomową psychikę. Cartman jest dupkiem, ale budzi naszą sympatię, bo parokrotnie widzieliśmy, że potrafi zachować się przyzwoicie a nawet szlachetnie. Podobnie inne postacie, które nie są plastikowe - popełniają błędy, wahają się, mają jakieś rozterki. Są bardzo ludzcy. We Włatcach Móch po prostu łażą i gadają.

Oprawa Video

http://images.teamsugar.com/files/upl0/1/13839/13_2008/southpark.preview.jpg

Włatcy Móch

Włatcy Móch mają jednolitą kolorystycznie grafikę trójwymiarową, aczkolwiek większość postaci zrobionych jest w klasycznym 2D. Grafika jest zrobiona w stylu tzw. Cel-shadingu, dzięki któremu wszystko wygląda jak rysowane ręcznie. W grafice jest dużo błędów, np. nachodzenie oczu na usta podczas animacji mimiki, albo sceny, w których pokazani są leżący bohaterowie - widać wtedy ich płaskość i sztuczność. Poza pewną dozą posępności oprawa wizualna wcale nie wydaje się szpetna. Jest tylko niedopracowana, co widać w serialu. Animacja chodzenia bohaterów jest zrobiona bardzo niefajnie i umysł podświadomie buntuje się przeciw temu, jak chłopaki i spółka przebierają nogami.

South Park

Grafika zrobiona jest w wycinankowym stylu - bohaterowie i otoczenie wyglądają jak wycięte z papieru i poskładane na kartce (zresztą proces ten jest pokazany podczas openingu). Mimo to grafika w South Parku robiona jest przy użyciu komputerów, nie papieru i nożyczek. Pozwala to na wprowadzenie wielu innowacji - pod tym względem twórcy serialu wydają się bardzo liberlani, racząc nas niekiedy trójwymiarową grafiką albo tradycyjną animacją poklatkową.

Werdykt

Wygrywa South Park, który jest po prostu bardziej kolorowy i optymistyczny - jaskrawe, ciepłe barwy kurtki Cartmana czy barwy czapki Kyle'a. We Włatcach Móch wszystko jest szare, bure i nijakie, kolory najczęściej stłumione do szarości. Nawet różowa sukienka Andżeliki wydaje się jakaś taka... Spłowiała.

Oprawa Audio

http://c.wrzuta.pl/wm10372/82d06bec000860084613f7e6/Czesio%20-%20W%C5%82atcy%20M%C3%B3ch?type=i&key=5TxwyzbMnw&ft=d

Włatcy Móch

Za oprawę muzyczną odpowiada tu zespół Behavior i muszę przyznać, że... To jest błąd. Wszelkie "głosy i odgłosy" to ponure skrzypnięcia, jakieś kalekie gitarowe riffy, z rzadka bardziej rozbudowane tematy muzyczne. Wszystko to potęguje ponury nastrój, jakby WM był jakimś psychodelicznym horrorem a nie lekką komedią dla młodzieży. Głosy postaci za to podłożono bardzo dobrze. Uwagę przyciągają takie smaczki jak wschodni akcent Pani Frau, czy jąkanie się Konieczki. Tembr głosu głównej gwiazdy serialu, Czesia, nawet by mi się podobał, gdyby nie to, że słyszę go zawsze, gdy mijam na ulicy uczniów podstawówki - nieodmiennie usiłują naśladować swojego ekranowego idola. Choć jaż np. głos Zajkowskiego to strzał w stopę i masakra.

South Park

Muzyka w SP zawsze pełniła ważną rolę. Już sam temat przewodni "Welcome in South Park" wprowadza nas w dobry nastrój. Nie sposób też wspomnieć o słynnym "hymnie" unclefucker, który jest już utworem kultowym i jednym z najbardziej rozpoznawalnych filmowych tematów muzycznych. Postaci często śpiewają, parodiując w ten sposób np. chociażby High School Musical czy inne muzyczne filmy. Generalnie South Park jest rozśpiewany na maksa.

Werdykt

Po raz kolejny zwycięża South Park. We Włatcach Móch postaci rzadko śpiewają, choć jest oczywiście zapalona gitarzystka i wokalistka w osobie pani Higienistki. Ale w porównaniu z świetnie śpiewającymi i tańczącymi bohaterami South Parku chłopacy z WM odpadają. Jeden Wujek Samo Dno wiosny nie czyni.

Humor

http://haliltunc.com/uploads/img/01/SouthPark.gif

Włatcy Móch

Zazwyczaj humor we Włatcach Móch to niewybredne rynsztokowe żarty na najbardziej oklepane tematy - seks i wypróżnianie. Co chwila padają takie słowa, jak czopki, naplety, wacki, pisiory... Owszem, na krótką metę to śmieszy, ale opieranie całego humoru w wieloodcinkowym serialu to jakaś kuriozalna pomyłka. Widać to w ostatnich odcinkach serialu, gdy formuła już się niemal wyczerpała i powtarzane raz po raz oklepane teksty dzieciaków nie mają takiej siły rażenia, jak w pierwszych odcinkach.

South Park

Główna otoczka komizmu w SP polega na ukazywaniu absurdalnych sytuacji w sposób, jakby mogły się przydarzyć naprawdę i jak zareagowaliby na nie mieszkańcy miasteczka South Park. Dzięki temu twórcy ironizują na temat przywar swoich rodaków, którzy potrafią kibicować swojemu sąsiadowi w biciu rekordu świata na największe gówno świata czy uczyć dzieci strzelać z broni palnej.

Werdykt

Głos na South Park. Postacie z South Parku mają trochę bardziej rozwinięty wachlarz żartów - subtelna satyra jest niejako ukryta pod otoczką niewybrednych dowcipów o Murzynach i Żydach. South Park nie bawi się w jakieś filigranowe, nieśmiałe żarciki tylko wali z przysłowiowej grubej rury. coś takiego, jak "Ona nie ma Wacka" nigdy nie przeszłoby w Amerykańskiej satyrze.

Walory Edukacyjne

http://www-staff.lboro.ac.uk/~mait/personal2/images/garrison2.jpg

Włatcy Móch

Włatcy Móch nie posiadają żadnych walorów edukacyjnych. Ktoś coś baknie o Curie-Skłodowskiej, o Chopinie, o batalionie Zośka i nawiązaniu do stanu wojennego, ale nie są to jakieś specjalne, świadome walory a jedynie przejaw braku kreatywności autora scenariusza.

South Park

Choć może wydawać się to dziwne, serial prezentuje bardzo duże walory edukacyjne - w każdym odcinku można dopatrzyć się jakiegoś morału, który zwykle podsumowuje któryś z chłopców (najczęściej Stan) słowami "Nauczyłem się dzisiaj czegoś...".

Werdykt

South Park, który naprawdę potrafi nauczyć nas czegoś ważniejszego, niż niegramatyczne pismo i słownictwo.

Podsumowanie

http://frostgel.blox.pl/resource/wlatcy_moch_3_klasa.jpg

Ok, wiem. Nie dałem Włatcom ani jednego punktu. Nie wynika to z mojej niechęci wobec rodzimej produkcji, ale z faktu, że zwyczajnie jest słaba. Zwłaszcza w porównaniu z South Parkiem, który jest poprostu ciekawszy, ostrzejszy i lepiej zrobiony. Lubię Włatcuf Móch, ale moja sympatia nie ma tu nic do rzeczy - serial jest bardzo leciwy. Może wynika to z faktu, że to jedyna taka produkcja w naszym rodzimym piekiełku. Zjawisko monopolu - jeśli nie ma konkurencji, to po co się rozwijać? Na Zachodzie South Park musi się ścigać z The Simpsons i Family Guy. Serial sie rozwija, stale czymś zaskakuje. Rozwija się, podczas gdy Włatcy Móch stoją w miejscu opowiadając w kółko ten sam dowcip. Krótko mówiąc - to ssie.

piątek, 2 stycznia 2009

Nibynic

Po kilku miesiącach wahania zdecydowałem się udostępnić moją powieść "Nibynic".

Nibynic to powieść osadzona na początku nowego tysiąclecia - gdzieś tak między rokiem 2002 a 2005. Historia opowiada o pewnym gimnazjaliście o lekko neurotycznych skłonnościach, który nie potrafi odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości. W swojej debiutanckiej powieści przedstawiłem Wam człowieka przegranego już na starcie życia - osobę niesamowicie inteligentną, ale niedążącą w życiu do niczego. Chłopak - nie znamy jego imienia, znajomi i koledzy ze szkoły i osiedla zawsze tytułują go "Filozofem" - nie jest buntownikiem. Nie walczy ze światem, tylko stara się odseparować od niego.

Myliłby się ten, kto na tej podstawie stwierdziłby, iż w samej książce nic się nie dzieje - dzieje się i to dużo. Filozof m.in Ratuje kumpla przed popełnieniem samobójstwa (choć wcześniej sam próbował je popełnić), jedzie na konkurs recytatorski (gdzie wprawia jury w osłupienie), odnajduje zakopanego pod śniegiem trupa, zakochuje się, a pod koniec... ech, nie będę przecież zdradzał zakończenia. Zawsze jednak towarzyszyć Wam będzie cyniczna, lekko oderwana od rzeczywistości pierwszoosobowa narracja głównego bohatera.

Całą powieść można ściągnąć stąd - jakby ktoś miał wątpliwości - legalnie i za darmo. Wersja, którą prezentuję poniżej została opublikowana na serwisie Scribd, będącym jedną z największych baz eBooków w Internecie.

Nibynic

Przypominam też, że Nibynic - podobnie, jak wszystkie teksty mojego autorstwa - udostępniany jest na licencji Creative Commons.

Cóż więc... Zapraszam do lektury i proszę o komentarze.

czwartek, 1 stycznia 2009

Nadszedł Nowy Rok..

...a wraz z nim reaktywacja Trendyzatora! Tak, tak, koniec obijania się - od nowego roku ruszamy ostro i bezpardonowo!
"Środowa płyta" będzie teraz artykułem okazyjnym, częściej pojawiać się będą recenzje i artykuły. No, to by chyba było na tyle. Do następnej notki, już niedługo.