środa, 25 maja 2011

Co w graniu piszczy... Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

http://www.amazonka.pl/photo/wi/ed/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-99901663825_5907610736372_300.jpg

Dziękuję Arkowi za pożyczenie egzemplarza do recenzji.

Kiedy w 2007 roku wyszedł pierwszy „Wiedźmin” od samego początku było jasne, że ta gra to przełom na polskim rynku elektronicznej rozrywki. To było coś – w końcu powstała polska komputerowa gra fabularna, która śmiało mogła stanąć w szranki z największymi na rynku. Choć produkcja znalazła uznanie w oczach recenzentów i koneserów, to trudno powiedzieć, by zawładnęła rzeszą dusz. Czy sequel tej produkcji będzie w stanie tego dokonać? Wiele wskazuje na to, że tak.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-08.05.11_09_4b7q.jpg

Hype – to się twórcom „Wiedźmin 2: Zabójcy Królów” udało. Te wszystkie materiały promocyjne, trailery, bonusy, artykuły w pismach branżowych i nie tylko… Tak, nietrudno mi uwierzyć w to, że „Wiedźmin 2” jest najbardziej oczekiwaną grą tego roku. W pewnym momencie miałem nawet serdecznie dosyć tej całej wieśkomanii, bo niesympatyczna gęba Geralta z Rivii spoglądała na mnie dosłownie zewsząd. Na szczęście gra wyszła, zanim moja irytacja sięgnęła apogeum i sam, empirycznie, mogłem się przekonać czy te wszystkie obietnice „najlepszego erpega wszechczasów” mają jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-05.04.11_10_4b7d.jpg

Jak zapewne pamiętamy, na końcu jedynki Geralt ratuje króla Foltesta przed śmiercią z rąk skrytobójcy. Wdzięczny król mianuje go swoim osobistym przydupasem (no, co? Niektóre rzeczy trzeba nazywać po imieniu) i angażuje w eskapadę zorganizowaną w celu odbicia bękartów Jego Wysokości z rąk krnąbrnej baronowej. Podczas akcji spotykamy m.in. Taillesa z Dornal starego znajomego z Sagi (na pewno go pamiętacie – to ten, co się poharatał własnym mieczem w pierwszym tomie opowiadań), ratujemy króla ze szponów smoka, który wmieszał się w cały ten galimatias, szlachtujemy chmary wrażych jednostek i generalnie świetnie się bawimy. W dalszej części gry staramy się zaś rozwikłać zagadkę tytułowych królobójców, mieszamy się w politykę, od czasu do czasu rozpłata jakiegoś potwora… W międzyczasie nasz dzielny wiedźmin odzyskuje pamięć i w końcu dowiadujemy się, co się tak naprawdę działo w czasie pomiędzy zakończeniem „Pani Jeziora”, a początkiem pierwszej gry.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-12.04.11_02_1740k.jpg

No właśnie, tu pierwszy zgrzyt. Przekombinowana fabuła może zniechęcić casualowych graczy. Oczywiście nam, fanom twórczości Andrzeja Sapkowskiego, którzy opowiadania i pięcioksiąg znają na wyrywki to nie przeszkadza, ale jeśli ktoś nie zna Sagi, ani pierwszej części, to z pewnością ze szczętem pogubi się w politycznych i fabularnych dywagacjach bohaterów. A szkoda, bo Wiedźmin 2 to jedna z najlepszych komputerowych opowieści. Poważnie – gromkie brawa dla scenarzystów, którym naprawdę udało się oddać ducha prozy Andrzeja Sapkowskiego. Dialogi są przaśne, soczyste i klimatyczne, wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie, a podział na dobro i zło właściwie nieistniejący (są co najwyżej konflikty interesów). Zastanawiam się, jak odbiorą „Wiedźmina 2” gracze z Zachodu i odległego Wschodu, którzy najwyraźniej przyzwyczajeni są do podejścia „To jesteś ty, tam jest ten zły – napierdalaj!”. W W2:ZK nie ma tak dobrze. Tu czasem musisz wybrać mniejsze zło, a bywa tak, że – jeśli nie działasz odpowiednio szybko – to proza życia wybierze za ciebie. Przerażonych zapowiadanym przez twórców gry ograniczonym czasem na podjęcie niektórych decyzji uspokajam – takie sytuacje są rzadziej, niż sporadyczne, a nawet wtedy mamy dość czasu na wybranie opcji.
W zgodzie z tym, co przed chwilą nazwałem duchem prozy ASa pozostają też etapy rozgrywane za pomocą innych, niż Geralt postaci. I znów – są to sytuacje incydentalne, a ponadto znakomicie wyreżyserowane i zwyczajnie bardzo przyjemne. Cieszą też rozmaite kulturowe smaczki. Scenarzyści kpią niemiłosiernie z innych gier i książek - w Prologu widzimy Asasyna, który swoim Skokiem Wiary nie trafił w stóg siana, później jeden z bohaterów naigrywa się z niejakiego Blazkowicza, sam Geralt zaś zarzeka się, że nie będzie ganiał na bosaka po wulkanach. Wisienką na torcie są zaś plakaty o krasnoludzkich przodownikach pracy.
Jest tu jednak pewien zgrzyt, który w moich oczach mocno obniża ocenę fabuły – jest to kompletnie spalone zakończenie, zwłaszcza w obliczu faktów, które poznajemy w epilogu (nie, nie będę spoilerował). Grę przeszło mi się zdecydowanie zbyt szybko. Rozumiem – nielinowa fabuła z szerokim wachlarzem alternatyw i możliwych rozwiązań. Okej, ale i tak rozgrywka sprawa wrażenie, jakby w pewnym momencie autorom scenariusza zabrakło weny lub też czas/fundusze przeznaczone na grę zaczęły się wyczerpywać i trzeba było szybko kończyć pracę. Szkoda, naprawdę szkoda.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-12.04.11_03_1740k.jpg

Mechanika gry znacznie się zmieniła od czasów pierwszej części. Nie ma już klikania do taktu, sześć stylów walki zmieniło się w dwa, używanie Znaków w końcu wygląda tak, jak powinno i dodano blokowanie ciosów. Czy system walki jest wygodniejszy, niż ten znany z jedynki? Nie wiem, nie umiem napisać – na pewno jest inny, wymagający więcej zaangażowania i, początkowo, trudniejszy do ogarnięcia, głównie z powodu braku jakiegokolwiek tutoriala. Z powodu braku stylu grupowego wpadanie w tłum wrogów i beztroskie wymachiwanie mieczem na lewo i prawo nie jest już dobrym pomysłem, co sprawia, że gra jest o wiele trudniejsza od jedynki. Jeśli nie jesteście jakimiś erpegowymi wymiataczami, to średni poziom trudności radzę zostawić sobie na drugie przejście gry, najtrudniejszego zaś w ogóle nie uruchamiać. Z pewnością trudność gry jest jednym z jej minusów – choć nie uważam się za niedzielnego gracza i parę RPGów już w życiu zaliczyłem, to jednak średni poziom trudności mógłby być trochę bardziej… średni.
Z innych nowinek – wreszcie możemy medytować w każdym spokojniejszym miejscu, a nie tylko w pobliżu ognisk, jak to miało miejsce w jedynce. I to mi się podoba. Trochę mniej podoba mi się system zażywania eliksirów, z których korzystać możemy tylko w czasie odpoczynku, przez co żonglowanie fiolkami „dopalaczy” podczas walki jest niemożliwie, choć bardzo by się przydało.
Drzewko rozwoju postaci jest rozrysowane bardzo dobrze – zrezygnowano z klasycznych statystyk typu siła i zręczność, umiejętności mają realny wpływ na rozgrywkę i dość łatwo połapać się jest we wszelkich niuansach. Tu duży plus. Jeden zagraniczny recenzent narzekał wprawdzie, że nie może zrobić z Geralta postaci posługującej się tylko i wyłącznie czarami, ale my wiemy przecież doskonale, że wiedźmin to nie mag, a Znaki mogą być co najwyżej ułatwieniem.
A propo Znaków - Znak Axii Geralt najwyraźniej podpatrzył u Obi Wana Kenobiego, zaklęcie służy bowiem do naginania woli rozmówcy. Poza klasycznym „To nie są elfy, których szukacie” Axii można wykorzystać również w walce, by na jakiś czas przekabacić wroga i przeciągnąć go na swoją stronę. Pozostałe Znaki mają właściwie taką samą charakterystykę, jak w poprzedniej grze – za pomocą Igni podpalamy cele, Aard służy do usuwania przeszkód i zwalania przeciwników z nóg, Quen generuje pole ochronne, zaś Yrden do zastawiania magicznych pułapek. Jak już wspomniałem – używanie Znaków jest teraz dużo prostsze.
Do znanych z pierwszego Wiedźmina minigierek dołączyła kolejna – siłowanie się na rękę. Polega ona na odpowiednim manewrowaniu kursorem w kurczącej się przestrzeni. Zmieniono nieco zasady bijatyk (które wciąż są zbyt łatwe, by dawały satysfakcję z wygranej), z kolei tak niegdyś lubiany przeze mnie kościany poker początkowo zupełnie mnie odrzucił nieczytelnym wzorem na kostkach i niepotrzebnym udziwnieniem w postaci własnoręcznego rzucania.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-12.04.11_07_1740k.jpg

Przed premierą gry zapowiadano cuda wizualne – W2:ZK miała być najlepiej wyglądającym erpegiem w historii. Zajawki zdawały się to potwierdzać. A rzeczywistość? Rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania – gdybym nie zhardział podczas zabaw z Crysisem, pewnie piękno tej gry zwyczajnie by mnie zabiło. Początkowo, w czasie rozgrywania etapów na terenach zurbanizowanych, krzywiłem się nieco i kręciłem nosem, gdy jednak wkroczyłem na dziewicze łono natury zamilkłem z niemądrze opuszczoną szczęką. Gra wygląda po prostu niesamowicie, przy zabawie na najwyższych detalach dosłownie można dostać ślinotoku. Prawda jest taka, że dziś żaden znany mi RPG nie jest w stanie poszczycić się tak piękną grafiką, która w dodatku – zgodnie z obietnicami twórców – wczytuje się w locie, jedynie od czasu do czasu zatrzymując nas ekranem loadingu. Nie ma jednak róży bez kolców, bo optymalizacja gry pozostawia dużo do życzenia. Na moim sprzęcie (procesor AMD Athlon II 64 X4, grafika ATI Radeon HD5750 oraz 4 GB RAM na pokładzie) próba uruchomienia Wiedźmina 2 na najwyższych detalach powiodła się połowicznie – grać wprawdzie mogłem, ale nadmiar efektów i wodotrysków skutkował paskudnym żabkowaniem. Dopiero przejście na średnie detale pozwoliło mi grać niemal bez żadnych zgrzytów, choć i tak podczas wyskoków do menu głównego gra „zasypiała” na parę długich chwil. Nic to jednak, bo nawet na średnich detalach W2:ZK budzi uzasadniony szacunek, choć można było dopracować kod. Nie mogą się też podobać dość częste zwisy i wyskoki do Windows. Za to duży minus.
Dla równowagi dodam, że bardzo podobały mi się animowane retrospekcje, nad którymi pracował znany i lubiany Jakub Rebelka. Wprawdzie nie każdemu muszą podobać się jego karykaturalne, surrealistyczne rysunki, nie można im jednak odmówić klimatyczności i oryginalności.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-08.05.11_01_4b7q.jpg

Najnowszy Wiedźmin już na samym początku kupił mnie muzyką. W prologu słyszymy jeden z utworów uwielbianego przeze mnie Żywiołaka, później zaś jest coraz lepiej. Adam Skorupa dał radę – muzyka jest znakomitym tłem dla toczących się na monitorze wydarzeń, walki ilustrowane są dynamicznymi kawałkami, eksploracja poziomów również poparta została doskonałą ścieżką dźwiękową. W tym wypadku nie mam się absolutnie czego czepić.

http://s.cdaction.pl/obrazki/wiedzmin-2-zabojcy-krolow-08.05.11_07_4b7q.jpg

Podsumowując – Wiedźmin 2: Zabójcy Królów wygląda trochę jak ciasto zbyt wcześnie wyjęte z piekarnika. Magicznie znikające wątki, „ucięte” zakończenie, zawyżony poziom trudności i dziwne niedoróbki techniczne rekompensowane są przez olbrzymie pokłady grywalności, niesamowity klimat i przecudną grafikę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy jakiejkolwiek grze komputerowej… Wróć! Już pamiętam. To było prawie dziesięć lat temu, gdy ze łzami wzruszenia w oczach i duszą na ramieniu polowałem na ścierwojady w lesie w pobliżu Starego Obozu. W najnowszej produkcji CD Projektu odnajdziemy tą samą miodność, która towarzyszyła nam w Gothicu. I to właśnie powinno być największą zachętą dla niezdecydowanych.

środa, 18 maja 2011

Było się: Festiwal Komiksowa Warszawa

http://static.polter.pl/sub/Festiwal-Komiksowa-Warszawa-2011-bn30618.jpg

Jako, że to dopiero mój drugi konwent komiksowy w życiu, pozwolę sobie olać ocenę całości (bo, like, nie mam za bardzo porównania) i skupić się na tym, co najważniejsze - czyli na ludzikach i wrażeniach.

* swoim zachowaniem Śledziu potwierdził wrażenie, jakie wywarł na mnie na zeszłorocznej imprezie - to profesjonalista w każdym calu, ale zarazem i niesamowicie sympatyczny, życzliwy człowiek, który momentalnie łapie kontakt z fanami i z którym aż chciałoby się usiąść na krawężniku z piwem w ręku i pół nocy przegadać o dupie Maryni.

* rozchwytywany przez wszystkich Łukasz Okólski okazał się facetem, z którego twarzy uśmiech nie znika chyba nigdy. Szkoda, że udało mi się zamienić z nim dosłownie dwa słowa, nim Dr.Agon porwał go w swoje szpony.

* Rafał Szłapa podstępnie usidlił mnie, gdy zdezorientowany po raz pierwszy przekraczałem progi Pałacu Kultury, po czym skusił pięciozłotową zniżką na swojego "Blera". Nie sposób było odmówić, ale nie żałuję, bo komiks naprawdę przyzwoity. Później zresztą, przed klubem b, była okazja do pogłębienia znajomości, gdzie uraczony zostałem anegdotą o komiksowym papieżu, z której wypłynął ciekawy wniosek - jeśli Rafał zostanie poproszony o narysowanie komiksu okolicznościowego z okazji rocznicy Katastrofy Smoleńskiej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zamiast Tupolewa narysuje Jumbo Jeta.

* Calendula ma chłopaka. Damn..
* Rafał "Chrześcijanin-tańczy" Kołsut jest ucieleśnieniem słowa "pozytywne ADHD". Koleś, któremu muszę przybić piątkę na przyszłorocznej imprezie.

* W klubie b doszło do wstydliwego dla mnie incydentu - za wszelką cenę usiłowałem udowodnić Spellcasterowi, że jestem bardziej pogięty od niego. Nie wchodząc w szczegóły - chyba się udało. Spellu, a ciebie bardzo za to przepraszam, byłem tak jakby na lekkiej bani, ale mnie to usprawiedliwia raczej słabo.

* Bele uprzejmie nie roześmiał się z mojego spalonego żartu o gimnazjalistach i wziął mnie za religijnego świra, gdy poprosiłem Łukasza o sprezentowanie mi "tró anioła". Cóż, bywa.

* Ystad próbował przekonać mnie do zakupu "Bicepsa" starą, sprawdzoną metodą "a jak nie, to w ryj". W końcu dowiedziałem się też, jak prawidłowo wymawia się jego ksywkę.

* godai dość sceptycznie wypowiadał się o słynnym już na całe komiksowo "Konstrukcie" i o pożeraczach zeszytówek. Zapamiętałem go głównie ze względu na fajnej koszulce z Batmanem.

Generalnie rzecz biorąc z festiwalu wyszedłem zadowolony. Cieszę się, że udało mi sie tam dotrzeć i mam nadzieję, że to nie będzie ostatni raz.

poniedziałek, 16 maja 2011

Do poczytania... Scientia occulta

http://merlin.pl/Scientia-Occulta_Robert-Sienicki-Lukasz-Okolski,images_big,29,978-83-61081-86-9.jpg

Najnowszy komiks duetu Sienicki & Okólski nabyłem kompletnym przypadkiem. Nie planowałem jego zakupu na ostatnim Festiwalu Komiksowa Warszawa - polowałem tam przede wszystkim na przeceniony pierwszy tom Sandmana. Nie upolowałem, by zatem nie wyjść z imprezy z pustymi rękami (nie licząc dosłownie wciśniętego mi na samym starcie "Blera" Rafała Szłapy) kupiłem "Scientię" właśnie.

Nie znaczy to, że jestem z zakupu niezadowolony, bo "Scientia Occulta" to komiks co najmniej dobry, z nieco niewykorzystanym potencjałem i znakomitymi rysunkami. Fabuła kręci się wokół serii rytualnych morderstw, na których trop wpadła ponętna pani detektyw Kate Cooper, która wraz z bratem zajmowała się sprawą małej zaginionej dziewczynki. Szybko okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej zagmatwana i niejednoznaczna, niż się na początku wydawało... Kate łączy siły z ulicznym magikiem Claytonem Howardem i rzuca się w wir zaskakujących wydarzeń.

Wiem, ze to głupie, ale sam komiks kojarzył mi się z... niektórymi pracami Andreasa. Co prawda poziom nie ten (ale to nie tyle wina autorów, co niebotycznie wysokiego poziomu komiksów autora "Koziorożca"), ale elementów wspólnych jest sporo - na czele z mistyczną, choć raczej lekką i bezpretensjonalną historyjką i cartoonową kreską. Fabuła została poprowadzona dość dobrze, choć chwilami intryga szyta jest zdecydowanie zbyt grubymi nićmi. Choćby wytłumaczenie wmieszania w całą aferę Kate wydaje mi się mocno naciągane. Przydałoby się też trochę bardziej pogłębić sylwetki postaci, bo w tym względzie panuje w SO sztampa, ale... to przecież lekka, niezobowiązująca zabawa. Na plus muszę zaliczyć kilka znakomitych fabularnych twistów i "okołopotterowe" żarty.

Kreska... Łukasz Okólski stanął na wysokości zadania. Obleczona w czerń i biel historia wygląda po prostu bardzo dobrze. Kreskówkowy styl rysownika idealnie pasuje do tej opowieści i sprawia, że czyta się z jeszcze większą przyjemnością. Widać jednak, że rysownik nie rozwinął jeszcze w pełni skrzydeł, że najlepsze prace wciąż są przed nim. Czekamy z niecierpliwością.

Scientia Occulta raczej nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiego komiksu, nie będzie obiektem kultu dla przyszłych pokoleń. Ale i nie ma takich aspiracji - to po prostu mainstreamowa opowiastka kryminalno-fantastyczna napisana i narysowana w dość luźnym stylu. Nie arcydzieło, ale solidna, rzemieślnicza robota. Niezdecydowanych zapraszam do zapoznania się z dwoma pierwszymi rozdziałami, które twórcy zamieścili na stronie komiksu pro bono publico.