Artystka, którą mam zamiar przedstawić w dzisiejszej notce ukrywa się pod pseudonimem Blotch. Gdy piszę "ukrywa się" to właśnie mam na myśli, bo doklikanie się do jej prawdziwych personaliów zajęło mi cholernie dużo czasu - ani na jej stronie internetowej, ani na jej blogspotowym profilu nie było najmniejszej wzmianki imieniu i nazwisku, czy nawet płci. Jedynym tropem okazała się okładka współtworzonego przez Blotch komiksu (na który już ostrzę sobie zęby). Metodą eliminacji wykluczyłem Teagana Gaveta (nie ten styl) i obejrzałem porzuconego devianta Tess Garman, który jasno pokazuje, że chodzi o jedną i tą samą osobę. Uff... CSI: Trendyzator znowu górą! YYYYYYEEEEEEAAAAAA!
Nie personalia są tu jednak najważniejsze, a niezwykły talent Blotch, który polega nie tylko na pięknej, realistycznej kresce (tak, poza cartoonem lubię też realizm, zabijcie mnie), ale również niezwykłą sprawność w kreowaniu antropomorficznych wersji znanych nam zwierzaków (głównie psowatych). Rysowanie "uczłowieczonych" zwierząt jest ponoć piekielnie trudne - nie wiem, nie znam się, ale jestem w stanie uwierzyć, bo przecież trzeba pilnować, by "ludzka" część nie zdominowała "zwierzęcej" i odwrotnie, ponadto zbytni realizm paradoksalnie szkodzi, więc coś takiego naprawdę budzi we mnie podziw.
Podobnie jak w przypadku omawianej wcześniej artystki, Blotch lubuje się w osadzaniu swoich bohaterów w zwyczajnych, codziennych sytuacjach, co jeszcze bardziej urealnia kreowane postaci.
No i oczywiście - last, but not least - dochodzi fakt, że po prostu uwielbiam psiaki. W odwiecznej bitwie "psiarze vs. kociarze" od dawien dawna staję w pierwszej linii, warcząc i gryząc wszystkich, którzy wyskakują mi z wyższością kotów nad psami. Zaś rysowane przez Tess/Blotch psiaki są tak sympatyczne, że trudno nie ulec ich zawadiackiemu urokowi.