Już? Pozbierali szczęki z podłóg? To dobrze. Uspokajam - nic mnie dupę nie ugryzło, telenowel nie oglądam (poza "Pierwszą Miłością" - poziom schizu na minutę odcinka przeszedł przez granicę farsy i budzi autentyczną, choć nieco chorą, fascynację), jeszcze mi moje szare komórki miłe - może jak przejdę na emeryturę.
Jakiś czas jednak zdarzyło mi się rzucić okiem na jeden z odcinków popularnego ponoć tasiemca pod pretensjonalnym tytułem "Barwy szczęścia". Moją uwagę przykuł fakt, że jeden z bohaterów (niedoleczony ćpun, którego imienia nie dałem rady zapamiętać) postanawia... Narysować komiks. Tak! Pomysłowość scenarzystek w tym momencie niemal zwaliła mnie z nóg. Bo KOMIKS? Tak niepoważne medium? I to nie jakiś tam infantylną bajkę science-fiction, a poważny, artystyczny komiks o narkomanii.
I niby fajnie, że w mainstreamie zaczyna kwitnąć taka wizja niszowego, bądź co bądź medium, ale... Diabeł tkwi w szczegółach.
Po pierwsze, serialowy komiksiarz kreowany jest na wiecznego chłopca, ktory woli całą noc oglądać "Czterech pancernych i psa" zamiast spędzić ten czas z żoną, na chyba najbardziej naturalnej czynności... A właśnie - skoro już kreują nerda, to nie powinni do jego odgrywania angażować metroseksualnego wymoczka (choć z drugiej stron to chyba w sumie dobrze, że nie ulegają krzywdzącym stereotypom).
Po drugie, sam wątek jest wręcz komiczny. Oto mamy faceta, który rysuje komiks na którym zarabia całkiem nieźle (sic!), promuje go w telewizji, a niedługo po premierze dostaje propozycje stworzenia filmu animowanego na podstawie swojego dzieła... Śledziu, ty to widzisz i nie grzmisz?
Po trzecie i najciekawsze - twórcy serialu postanowili wypromować swój serial w nietypowy sposób i zlecili stworzenie kilku stron komiksu. Tak, założę się, że prawie nikt z fanów komiksów o tym nie wiedział. Ja też natrafiłem na to w sumie przypadkiem i... cóż, o ile sama idea jak najbardziej godna pochwały, o tyle wykonanie pozostawia bardzo dużo do życzenia. Zobaczcie sami. Nie wiem, kto stoi za tym pseudokomiksowym potworkiem, ale całkiem słusznie ukrywa swoją tożsamość. Zarówno warstwa graficzna, jak i narracja po prostu przerażają infantylizmem, niedopracowaniem i brakiem jakiegokolwiek zmysłu estetycznego. I taki komiks zrobił furorę?
Podsumowując - bardzo fajnie, że serial o takiej oglądalności porusza temat naszego, nieco hermetycznego półświatka komiksowego. Mogli to zrobić lepiej, prawda, ale czego tu oczekiwać po serialu, którego głównym targetem są gospodynie domowe?