Czasem czytając książkę, komiks albo grając w grę przez cały czas towarzyszy mi myśl "Cholera, ale to by wyglądało na ekranie!". Raz na jakiś czas mam szansę się o tym przekonać i zazwyczaj konkluzja jest następująca - zmarnowano potencjał. Filmowe adaptacje mają to do siebie, że częstokroć wypaczają sens oryginału (choć nie zaprzeczam, że istnieje całkiem spora grupa chlubnych wyjątków). Ale niezupełnie o tym chciałem pisać.
W niniejszym felietonie mam zamiar (strzeżcie się!) przedstawić 10 - moim zdaniem - najciekawszych fabuł, które z miłą chęcią zobaczylibyśmy na ekranie. Tak więc, po kolei:
1. Gra Endera
Zaczynamy z grubej rury - toż to praktycznie jeden z filarów współczesnej sf! O "Grze" bardzo szeroko pisałem już
tutaj, toteż daruję sobie zagłębianie się w fabułę. Dość powiedzieć, że powieść Orsona Scotta Carda snuję historię superinteligentnego, bardzo wrażliwego chłopca, który pod wpływem manipulacji władz Szkoły Bojowej do której uczęszcza musi przygotować się do poprowadzenia kosmicznej floty na ogromną intergalaktyczną wojnę z rasą inteligentnych robaków. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, to spieszę zapewnić, że książka jest zaskakująco mądra, przemyślana i hipnotyzująca od pierwszej do ostatniej strony.
Ekranizacja
Tutaj już od samego początku napotykamy na szereg sporych trudności. Otóż trzon głównych bohaterów stanowią tu bardzo małe dzieci, a wątpię, by małoletni aktorzy podołali zadaniu wiarygodnego przedstawienia całej gamy uczuć, przez jaką przechodzą Ender i spółka. Dobrym rozwiązaniem może tu być użycie zaawansowanej animacji 3D - jak choćby przy okazji filmów z serii Final Fantasy albo "Ostatniego lotu Ozyrysa" - jednej z nowelek Animatrixa. Innym rozwiązaniem byłoby zlecenie pracy japońskim mistrzom animacji - w takim przypadku na reżyserskim stołku posadziłbym
Hideakiego Anno, człowieka odpowiedzialnego za anime Neon Genesis Evangelion. Oczywiście ktoś z Zachodu musiałby patrzeć mu na ręce, bo inaczej film byłby zbyt hermetyczny dla amerykańskiego odbiorcy. Tym niemniej, to mogłoby się udać.
Szanse?Cóż, kwestia przeniesienia "Gry Endera" na duży ekran jest podnoszona praktycznie od chwili wydania powieści - niestety, do tej pory na rozmowach się kończyło. Powstało kilka wersji scenariusza (jedną z nich napisał sam autor powieści), do tej pory nie mamy jednak żadnych konkretów. Film pewnie w końcu powstanie... ale szczerze wątpię, by dorównał książce, czy choćby
jej komiksowej wersji. Dlatego szansę oceniam na 80%
2. Sandman
Bestsellerowy komiks Neila Gaimana, dzięki któremu historie obrazkowo-tekstowe wyszły spod strzech i trafiły na salony. Epicka saga o jednym z Nieskończonych przełamywała wszelkie kanony komiksu amerykańskiego i wyznaczyła nowe standardy, do których
inni liczący się twórcy natychmiast się przystosowali. Sam Gaiman wypłyną dzięki niemu na szerokie wody, stał się cenionym pisarzem i scenarzystą, doczekał się rzeszy fanów. I choć w późniejszym okresie autorowi zdarzało się rozmieniać swój nietuzinkowy talent na drobne, to Sandman wciąż pozostaje arcydziełem literatury komiksowej.
EkranizacjaAby sfilmować całą, liczącą 11 tomów (+dodatki) sagę, film musiałby trwać co najmniej kilkanaście godzin. Dlatego też ekranizacja - jeśli do takowej dojdzie - obejmować będzie raczej tylko wycinek z dziejów Władcy Snów. Sama forma filmu musiałaby być nietypowa - najchętniej widziałbym tu oniryczną animację rodem z "Mirrormask"oczywiście zrobioną o kilka klas lepiej. I nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek, poza Timem Burtonem, potrafiłby wyreżyserować ten film bez popadnięcia w kiczowatość. Oczywiście tytułową rolę zagrałby Johnny Deep :)
Szanse?Na początku lat 90-tych koncern Warner Bros miał w planach film na motywach Sandmana, ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło. Mimo to, opowieść o Śnie należy do tych dzieł, które prędzej czy później muszą zagościć w kinach. Daję 70%
3. Zły
Mądre głowy zwykły mawiać, że ostatnią godną uwagi książką napisaną w Polsce była "Lalka" Prusa. Mądrym głowom radzę popukać sie w wysokie czoła i zapoznać się z arcydziełem literatury brukowej, czyli "Złym" Leopolda Tyrmanda.
"Zły" to niesamowity kolaż powieści sensacyjnej, kryminalnej, obyczajowej i romansu. Osią fabuły jest tytułowa postać - samozwańczy tajemniczy bohater, patrolujący ulice powojennej Warszawy i metodycznie oczyszczający je z ludzkiego śmiecia, niczym słowiański Punisher. Oczywista, że w niedługim czasie staje się on celem dla milicji i zorganizowanych grup przestępczych, które zwierają szyki w celu zgładzenia samozwańczego stróża prawa i porządku.
"Zły" to jedna z tych książek, które przeczytać trzeba. Tak jak trylogię Sienkiewicza. A jeśli dodatkowo pochodzi się z Warszawy, to nieprzeczytanie tej monumentalnej historii zakrawa na ciężkie przewinienie.
EkranizacjaTu widzę tylko i wyłącznie serial - owszem, po pewnych cięciach dałoby się zamknąć fabułę w okolicach dwóch filmowych godzin, byłaby to jednak profanacja wielowątkowego, złożonego scenariusza. Książka ma tylu ciekawych, zróżnicowanych bohaterów, tyle zwrotów akcji i minifabułek, że żaden film nie objąłby tego ogromu.
Jest problem w postaci realiów - powieść toczy się w Warszawie lat 50-tych, dopiero budzącej się i powstającej z gruzów po wojennej zawierusze. Dziś stolica jest już odbudowana (po partacku, ale jednak), toteż trzeba byłoby zawołać na pomoc czarodzieja Bagińskiego, który namalowałby na blueboxie stosowny krajobraz. Dałoby się to zrobić, ale...
Szanse?...ale Telewizja Polska zajęta jest trzepaniem kasy na Tańcach Na Lodzie i pochodnych, a także realizowanym kolejnych absurdalnych gniotów, toteż szanse na ekranizację "Złego" są bliskie zeru. Ja jednak trysnę tu irracjonalnym optymizmem i dam 10%, a co mi tam.
4. Mroczna Wieża
Kolejna epicka saga fantasy, z tym, że nietypowa - bo napisana przez autora kojarzonego raczej ze ździebko innym rodzajem literatury. Stephen King dokonał niemożliwego - jako amerykański autor napisał sagę fantasy bez uciekania się do importowanych z Europy rycerzy, smoków i elfów. Powstało dzieło kultowe, które już dziś stawia się na równi z Władcą Pierścieni, Czarnoksiężnikiem z Archipelagu i cyklem o Conanie Barbarzyńcy. Szalenie nietypowa mieszanka sf, fantasy, horroru, westernu i powieści sensacyjnej podbiła serca czytelników na całym świecie. Dzieje Rolanda z Gilead doczekały się już rozszerzenia w postaci - świetnego, swoją drogą - cyklu komiksowego.
EkranizacjaTu najchętniej widziałbym cykl filmów, jak w - nie przymierzając - Harrym Potterze. Jeden tom - jeden film. Reżyserią zająłby się Peter Jackson (no co?) a w roli rewolwerowca zagości odmłodzony o 30 lat Clint Eastwood.
Szanse?Dałbym bez wahania 100% gdyby nie pewien haczyk... Otóż Jankesi nader chętnie przenoszą na duży ekran powieści fantasy głównie ze względu na epickie bitwy, jakie są w nich opisane. A, jak pamiętamy, w Mrocznej Wieży trudno takowe znaleźć. Może bitwa o Calla zasługiwałaby na takie miano, ale, raz, że to dopiero pod koniec sagi, a dwa, że i tak daleko jej do batalii o Helmowy Jar. Mimo to, do ekranizacji dojdzie prędzej czy później - daję 90%.
5. Kane
Mroczna i ciężka niczym żeliwne kowadło seria fantasy opiewająca dzieje Kane'a, którego od armii klonów Conana odróżnia ponadprzeciętny intelekt i aura nieśmiertelnego zła. Każda powieść z sagi to właściwie gotowy scenariusz filmowy, w którym jest wszystko, co powinno być w dobrym filmie fantasy - akcja, tajemnice, zakazana magia, ogromne bitwy, zdrady, sojusze i epickie starcie pod koniec. Jakby tego było mało, to wszystkie te elementy są logiczne poskładane i odpowiednio wyważone. Czego chcieć więcej?
EkranizacjaJako, że powieści Wagnera są bardzo brutalne, scenariusz trzeba by było nieco ułagodzić, żeby film dostał odpowiednio niską kategorię wiekową. Fakt, że ucierpi na tym klimat, ale inaczej się nie da. Nie typuję tu żadnego reżysera, bo nawet Uwe Boll nie schrzaniłby takiego materiału - pod warunkiem, że dostałby dobrze napisany scenariusz i w stu procentach by się go trzymał. Ponadto, każda z książek o Kanie stanowi zamkniętą całość, toteż adaptacja byłaby jeszcze prostsza - nie trzeba nawet trzymać się chronologii.
Szanse?Nie więcej, niż 20%. Czemu? Po prostu o Kanie pamiętają już tylko najbardziej fanatyczni wyznawcy heroic fantasy, postać jest zbyt mało znana, by zwró
cić na siebie uwagę mas. A szkoda, bo to mięsisty kawałek niegłupiej fabuły i akcji, przy którym chętnie opróżniłoby się niejeden kubełek z popcornem.
Cdn.