środa, 3 czerwca 2009

Do poczytania... Z krwi i kości

http://www.fankomiks.pl/images/zkrwiikosci.jpg

Śledząc rozmaite portale internetowe poświęcone fantastyce nie mogę oprzeć się wrażeniu, że science-fiction jest traktowane trochę po macoszemu - w dobie wszechobecnej fantasy, smoków, mieczy i magicznych guzików, które trzeba wrzucić do wulkanu albo rozpadliny pełnej lawy, bardzo trudno znaleźć dobry utwór fantastycznonaukowy. Po części wynika to z tego, że - jak to kiedyś określił Eugeniusz Dębski - fantasy jest (pozornie) łatwiejsza w robocie i masa knypów literackich rzuca się na ten gatunek. Istotnie, przez lata w literaturze miecza i magii utarł się wyraźny schemat świata przedstawionego i przebiegu fabuły (od zera do bohatera). W science-fiction takiego schematu nie ma, czy raczej - jest on bardzo słabo zarysowany, co z jednej strony ułatwia napisanie czegoś oryginalnego, z drugiej jednak - powoduje, że rzesza wyżej wspomnianych knypów omija gatunek szerokim łukiem.
Może to i lepiej, bo dzięki temu literatura sf jest w mniejszym stopniu zaśmiecona rozmaitymi półproduktami wszelkiej maści grafomanów kopiujących pomysły klasyków. Owszem, jest tego trochę, ale jednak mniej, niż w takiej fantasy.
Gordon R. Dickson jest niewątpliwie jednym z ciekawszych autorów parających się fantastyką naukową. Jedenaście opowiadań zamieszczonych w zbiorku noszącym tytuł "Z krwi i kości" ma bardzo nierówny poziom. Zdecydowanie wybija się opowiadanie tytułowe, w którym autor wychwala pod niebiosa ludzki instynkt przetrwania, dowodząc, ze człowiek sprowadzony do poziomu pierwotnego i tak za pomocą pięści kamienia i kija jest w stanie skopać dupę uzbrojonemu w szczytowe osiągnięcia technologii Obcemu. Kolejne opowiadanie, które polecam z ręką na sercu to "Nazywaj go Panem". Bardzo ciekawe, bardzo klimatyczne i zwieńczone świetną puentą. Elementy fantastyki zostały ograniczone do minimum, mimo to jest to sama esencja fantastyki naukowej. Szkoda tylko, że jego tłumaczenie zostało dokumentnie skopane (kilka lat po wydaniu tego zbiorku opowiadanie pojawiło się w jednym z numerów "Nowej Fantastyki" tym razem z o wiele lepszym tłumaczeniem i pod tytułem "Mów mu: Panie"). Za to opowiadanie autor w 1966 roku otrzymał Nebulę, moim zdaniem w pełni zasłużoną.
Pozostałe opowiadania nie trzymają już tak wysokiego poziomu, choć i tak wciąż czyta je się bardzo przyjemnie (zwłaszcza humorystycznego "Genialnego głupka"). Gdyby miał typować najgorsze opowiadanie zbiorku, byłoby to "Dla ludzi". Kompletny niewypał, jakby autor wyrobił tylko 10% normy.
Zdecydowanie polecam. Książki nie da się już niestety nigdzie kupić, ale jeśli natraficie na nią na jakimś pchlim targu albo kiermaszu, nie wahajcie się i - jeśli sprzedawca nie przesadzi z ceną - kupujcie. Warto też zapytać w miejscowej bibliotece.
Czy jest jakiś pisarz sf lepszy od Dicksona? Hmm, pomyślmy... Card, Asimov, Dick, Lem, a nawet Wells, Verne... (kolejność przypadkowa). Dickson znajduje się w tym zacnym gronie. W pełni zasłużenie.

Autor: Dickson Gordon Rupert
Tytuł oryginalny: In the bone
Język oryginału: angielski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: science fiction
Forma: zbiór opowiadań/nowel
Rok pierwszego wydania: 1987
Rok pierwszego polskiego wydania: 1991

2 komentarze:

sl3dziu pisze...

Nad powierzchownym traktowaniem s-f nie będę rozpaczał, bo ten gatunek miał już swój czas. Po prostu zamienił się z fantasy miejscami.

Misiael pisze...

Gatunek swój czas miał i był to bardzo fajny okres dla literatury fantastycznej, ale jednak szkoda, że pisarze rzadziej już sięgają po sf.