Tak, tak... W tym gorącym okresie maturalnym udało mi się znaleźć trochę czasu na przeczytanie kilku książek - czymś w końcu trzeba odwrócić uwagę od miażdżącej presji egzaminów.
Pokochała Toma Gordona - Stephen King
Lubię książki Kinga - facet ma rzadki dar gawędziarstwa i jego powieści wciągają jak mało które. Z tym, że książki Króla często mają denerwującą cechę, mianowicie - są zbyt przegadane. Kiedy bohaterowie statystycznej książki Kinga widzą gwóźdź, autor nie potrafi się powstrzymać i przez kilka stron rozwodzi się na tym, jaki to gwóźdź, w którą stronę jest wygięty, jaka firma go wyprodukowała, kto go wbił w drewnianą deskę, co na nim wisiało i co nie wisiało, a także jakie traumatyczne przeżycia wydobył z obserwujących go bohaterów. Niekiedy potrafi to porządnie wymęczyć. Niestety, w tym przypadku przeszedł samego siebie."Pokochała Toma Gordona" opowiada o dziewczynce, która zgubiła się w lesie. Mamy tylko ten jeden wątek i jesteśmy nim katowani przez całą książkę. Król opisuje dosłownie każdy krok dziewczynki, rozwodzi się nad każdym źdźbłem, które naruszyła i dosłownie liczy oddechy, które bohaterka robi w przeciągu całej "akcji" książki. Fani będą wniebowzięci. Ale tylko fani. Pozostałym polecam inne książki Kinga, na czele z "Wielkim Marszem".
Siewca Wiatru - Maja Lidia Kossakowska
Angel fantasy. Rzecz jest o aniołach, których opuścił Bóg. Teraz
istoty astralne muszą walczyć o przetrwanie. Wbrew pozorom, ich wrogiem nie jest Szatan, a Antykreator, anty kreatura będąca cieniem Boga, Jego całkowitym przeciwieństwem. Książka jest bardzo ciekawa, potrafi przykuć na długie godziny (bo dość duża to cegła), ma tylko kilka denerwujących wad - przede wszystkim intryga jest niezbyt przemyślana i wyrobionemu czytelnikowi wyda się naiwna. Anioł - Michał, Razjel, Gabriel, Rafał i spółka - zwracają sie do siebie zdrobnieniami. To ciągłe "Michałku" i "Gabrysiu" wpienia i stawia pod znakiem zapytania orientację seksualną całego tego skrzydlatego towarzystwa. Gwoli ścisłości - w książce są zarówno anioł męskie jak i żeńskie, co każe mi mniemać, że jej główni bohaterowie (grupa trzymająca władzę na czele z moim imiennikiem, Michałem) są najbardziej pedalskimi aniołami w historii literatury fantasy.
Pierwsze spotkania w Świecie Endera - Orson Scott Card
Kolejna książka opowiadająca o losach najwybitniejszego stratega na naszej planecie, Andrew "Endera" Wiggina. O postaci pisałem już, tym niemniej warto zapoznać się z tym zbiorkiem opowiadań. Pierwsze z nich nosi tytuł "Chłopiec z Polski" (sic!) i opowiada o siedmioletnim chłopcu noszącym imiona Jan Paweł i jak najbardziej polskie nazwisko Wieczorek, który w przyszłości zostanie ojcem Endera. Serce roście! Tym niemniej mam pewne pretensje do autora, który w tym opowiadaniu zdaje się przedstawiać Polaków jako ksenofobów i fanatyków religijnych, choć, z drugiej strony... Czy nie ma odrobiny racji?
Drugia nowelka pod tytułem "Zmora nauczyciela" przedstawia nam losy już dorosłego Johna Paula Wiggina, genialnego studenta, z polskimi korzeniami, który poznaje Theresę Brown, młodą lecz niesamowicie inteligentną wykładowczynię... To opowiadanie jest moim faworytem, bowiem pobrzmiewają w nim echa tego Carda, który potrafił rzucić czytelnika na kolana za pomocą inteligentnego, dowcipnego i pełnego zwrotów akcji dialogu - obecnie różnie z tym bywa.
Trzecie opowiadanie to pierwowzór powieściowej "Gry Endera" (mało interesujący, choć dla fanów to pozycja obowiązkowa, wszak od tego się zaczęło), a ostatnie ukazuje transformację Andrew Wiggina w Mówcę Umarłych, jakiego znamy z powieści pod tym samym tytułem.
Kawał dobrej literatury na wysokim poziomie. Polecam!
Piekło Pocztowe - Terry Pratchett
Pratchett ostatnio odchodzi od starych, znajomych postaci na rzecz nowych. To chyba dobrze,
bo wiedźmy i Rincewind wszystkim już się chyba przejedli... Tu mamy do czynienia z niejakim Moistem von Lipwingiem, zawodowym oszustem, któremu Patrycjusz powierza zadanie przywrócenia do użytku instytucji poczty w Ankh-Morpork. Jak zwykle, w powieści zetkniemy się z świetnie skonstruowaną absurdalnym humorem, żywą narracją i oryginalnymi bohaterami. Czyta się szybko i po zakończeniu lektury ma się ochotę na wiele więcej. Tak to już jest z Pratchettem...
I na koniec...
Relax, guys... Matura to bzdura :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz