sobota, 24 października 2009

Co w graniu piszczy? Butterfly Fantasy

http://www.oyunola.com/oyunlar/zeka2/butter.jpg

Posiadanie niezbyt wypasionego (łeri klewer eufenizm) kompa wbrew pozorom ma swoje dobre strony. Przede wszystkim nie traci się tyle czasu na granie w najnowsze, komercyjne hity i można spokojnie skupić się na alternatywnych grach flashowych.
Trylogia Butterfly Fantasy to prosta freeware'owa produkcja, która mnie osobiście powaliła na łopatki. Ale po kolei.
Na pierwszy rzut oka gra jest typowym przerywnikiem w pracy - polega ona na odszukiwaniu różnic pomiędzy dwoma obrazkami. Na każdym poziomie jest sześć detali, których odnalezienie odblokowuje kolejny level. Jeśli nie uda się tego zrobić w określonym czasie - game over. Bez obaw jednak - to ograniczenie można wyłączyć i grać bez presji odliczającego sekundy zegara. Opłaca się do zrobić, bowiem zagadki do łatwych nie należą. Choć grę przeszedłem bez żadnych solucji, to kilkakrotnie zdarzało mi się w desperacji wściekle klikać gdzie popadnie, byleby tylko znaleźć jakiś niepasujący detal. Jako że nie należę do najcierpliwszych osób na tej tej planecie, taka zabawa skończyłaby się dla mnie na najdalej trzecim poziomie, gdyby nie fundamentalny czynnik motywujący do dalszej gry - fabuła.
Tak, tak - fabuła. Kolejne obrazki składają się na prostą, ale bardzo przejmującą historię dwójki młodych ludzi porwanych przez tajemnicze istoty. Narracja prowadzona jest tylko za pomocą kolejnych plansz, w grze nie pada ani jedno słowo - nie znamy nawet imion naszych bohaterów. Nie przeszkadza to nam jednak się z nimi polubić i z zapartym tchem śledzić pełną gaimanowskiego uroku opowieść. Nie wiem, czy to ta gra ma niesamowita umiejętność chwytania za serce, czy to ja na starość zrobiłem się taki sentymentalny, tak czy inaczej z całego serca polecam tę grę.
Nie ma jednak róży bez kolców. Butterfly Fantasy ma dość istotną wadę w postaci bardzo ubogiej ścieżki dźwiękowej, na którą składa się raptem jeden zapętlony utworek. Oczywiście dźwięk można bezproblemowo wyłączyć i puścić sobie coś z własnego repertuaru, ale...
Polecam. Całą trylogię, która jest dowodem na to, że to, co w grach najciekawsze, dzieje się poza obiegiem komercyjnym.

Brak komentarzy: