piątek, 12 marca 2010
Do poczytania... Star Wars Komiks Wydanie Specjalne #4
Kolejny kwartał, kolejne Wydanie Specjalne gwiezdnowojennego magazynu by Egmont. I jak zwykle - nie licząc fatalnej wpadki z drugiego numeru - mamy do czynienia z przyzwoitym komiksem, zero rewelacji ale i przyczepić się nie ma do czego. Nie zrozumcie mnie źle, od komiksu za dychę nie oczekuję rozkoszy wizualnych i intelektualnych na poziomie Andreasa, ale jednak panowie Drewnowscy mogliby bardziej postarać się przy wyborze prezentowanych na łamach magazynu historii.
Nic to jednak, cieszmy się tym, co mamy. A mamy całkiem zgrabnie skonstruowaną fabułę, której głównym bohaterem nie jest, wbrew pozorom, generał Grievous (choć, oczywiście, sztandarowy killer Jedi pełni tu ważną rolę). Historia kręci się wokół padawana Flynna Kybo, którego poznajemy podczas próby odbicia z rąk Separatystów senatora Quiyyena. Podczas akcji mistrz głównego bohatera ginie z rąk Grievousa. Rozgoryczony biernością Rady Flynn bierze sprawy w swoje ręce i zamierza osobiście wyznaczyć sprawiedliwość. W dokonywaniu zemsty pomaga mu dwójka Jedi - Mistrz B'dard Tone i padawan Codi Ty. Tymczasem Grievousowi udaje się pojmać grupę młodych padawanów, których ma zamiar przerobić na własny obraz i podobieństwo, tworząc tym samym idealnych wojowników.
Tyle na temat fabuły. Nie jest ona jakoś specjalnie interesująca, ale ma dużą zaletę - jest czytelna. Kiedy się tłuką, bez trudu orientujemy się, kto, z kim i dlaczego. Problem polega na tym, że do postaci trudno jest nam się przywiązać, toteż ich perypetie nie robią na nas żadnego wrażenia. Ktoś tam ginie, ktoś coś przeżywa, ale czytelnika nie za bardzo to interesuje. Nie wiem, czym to jest spowodowane - pewnie tym, że scenarzysta, Chuck Dixon, nie pokusił się o rozwinięcie portretów psychologicznych postaci. Bohaterowie mają wykonać swoje i odejść w siną dal/umrzeć (niepotrzebne skreślić).
Grafika stoi na średnim poziomie. Kreska Ricka Leonardiego może się podobać, ale mnie osobiście denerwuje niechlujny drugi plan - jakby to, co dzieje się w tle nie powinno obchodzić czytelnika. Dla równowagi, olbrzymi plus dla kolorysty, który żywą paletą barw wlał trochę klimatu do tego przeciętniaka.
Generalnie znalazłem ten komiks poprawnym - ale nic więcej. Jego lektura nie sprawiła mi przykrości, choć nie dostarczyła też oczekiwanej dawki rozrywki.
Jednorazowe czytadło, które po przekartkowaniu kończy swój żywot na półce.
Scenariusz: Chuck Dixon
Rysunek: Rick Leonardi
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 96
Cena: 9,99 zł
Dostepność: Kioski, Empiki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz