sobota, 24 lipca 2010

Hey, Oscar Wilde!

http://heyoscarwilde.com/wp-content/uploads/2009/09/Gallagher_Gaiman.jpg

Normalnie nie zawracałbym sobie gitary anonsowaniem ciekawego bloga, którego dorwałem w Sieci, a wrzuciłbym go po prostu do blogrolla, ten jednak jest na tyle wyjątkowy, że po prostu należy skrobnąć o nim kilka słów.
Hey Oscar Wilde! It's Clobberin' Time!!! jest zbiorem powiązanych tematycznie rysunków, których autorami są największe tuzy komiksu amerykańskiego i nie tylko. Grafiki łączy jeden motyw przewodni - literatura. Oto twórcy na co dzień zajmujący się rysowaniem superbohaterów w trykotach prezentują nam swoje wizje książkowych bohaterów, bądź samych autorów. Za najlepszy przykład niech posłuży zdobiąca tę notkę grafika Leigha Gallaghera przedstawiająca Neila Gaimana pracującego nad "Księgą Cmentarną". Poza Gallagherem (znanym z komiksu 2000AD) swoje literackie wizje zaprezentowali m.in. Bill Sienkiewicz, Jeff Parker, John Romita Senior czy Jeff Lemire. Osobom, dla których literatura jest czymś więcej, niż tylko spędzaniem wolnego czasu, a klasykę mają w małym palcu ten blog sprawi naprawdę sporo radości. Na upartego nie potrzeba też wielkiego oczytania, bo zdecydowana większość narysowanych autorów i bohaterów jest wręcz ikoniczna. Wystarczy jako tako orientować się w popkulturze, by z satysfakcją oglądać wariacje komiksowych rysowników na temat Howarda P. Lovecrafta, Ernesta Hemingwaya, czy Sama Spade'a. A jeśli dodatkowo - jak w moim przypadku - jest się fanem komiksów, to można niemal zapiszczeć z radości.

I byłbym przeoczył - nawet nasz Lem się tam znalazł!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Co to za bzdurki o ikoniczności... Blog bardzo ciekawy, ale "zdecydowana większość" zarówno portretowanych jak i portretujących to amerykańscy wyrobnicy. Ale za Lemura plus.

Misiael pisze...

@ "zdecydowana większość" zarówno portretowanych jak i portretujących to amerykańscy wyrobnicy.

Kto jak kto, ale amerykanie potrafią promować swoje wyroby tak, by stały się rzeczami kultowymi, czy wręcz ikonami (czy zasłużenie - to już inna sprawa)... Zosiu.

Anonimowy pisze...

Ależ Misiu, rozumiesz chyba, że Amerykanie tworzą na rynku anglojęzycznym. Po angielsku rozumie 1-2 mld osób, może więcej, a po Polsku wiadomo ile (oczywiście odbiorcy komiksów czy książek to jakiś tego procent). Choćbyś stał się kiedyś wyrobnikiem lepszym niż King - nic ci to nie da. Bo nazywasz się Misiael a nie Michael i mieszkasz tu a nie tam. Podsumowując, krzyż na drogę, a blanta na wyluzowanie polecam.