czwartek, 16 września 2010

Wiadomości: Nadchodzi Mordor...

http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20051015115961/nonsensopedia/images/6/6a/Mordor.png

Popularne wśród fanów fantasy Radio Rivendell wpadło w spore kłopoty. Otóż ta niekomercyjna, utrzymująca się jedynie z dobrowolnych wpłat stacja została namierzona przez amerykańską organizację SoundExchange zajmującą się kontrolowaniem przepływu gotówki wynikającego z regulowania należności związanych z prawami autorskimi (prościej - coś jak nasz ZAIKS). Okazało się, że szefostwo RR nie wypłaca tantiemów artystom, których utwory odtwarzane są "na antenie" rozgłośni. Sprawa jest nielicha, bowiem na dzień dzisiejszy w bazie radia znajduje się przeszło 6 tyś. utworów muzycznych pochodzących z ponad czterystu albumów - przeważnie komercyjnych. Może się skończyć - w najgorszym przypadku - zamknięciem Radia, bowiem SE żąda miesięcznego haraczu, którego suma jest większa, od rocznego wpływu z datków, tak przynajmniej twierdzi szef RR ukrywający się pod pseudonimem Elrond. Patrząc, jak to wygląda choćby u nas, wygląda na to, że właściciele albo będą musieli diametralnie przeformułować profil radia (odtwarzać jedynie utwory, których twórcy pozwolili na to w ramach "dozwolonego użytku") albo pójść na jakąś ugodę (wrzucić na stronę i "antenę" reklamy, dzięki którymi zarobią na comiesięczną opłatę). Pozostaje też trzecia droga - spakować manatki, choć nie chce chyba nikt, a zwłaszcza słuchacze, do których i ja się zaliczam. Cała sprawa to kolejna cegiełka w długim murze sporów o granice dozwolonego użytku materiałów komercyjnych. Mona się zżynać na pazerność twórców, którzy ciągle każą sobie płacić za to samo, ale prawda jest taka, że silniejszy zawsze nakopie słabszemu, zwłaszcza, gdy - tak jak w tym przypadku - ma po swojej stronie prawo.
Sprawa ma zresztą drugie dno, bowiem główny serwer Radia Rivendell stoi w Szwecji, więc w sumie sprawą powinny zająć się tamtejsze organa, a nie organizacja de facto amerykańska. Jeśli z tego całego bałaganu wyniknie coś konkretnego, nie omieszkam skrobnąć o tym kolejnej notki, bo podejrzewam, że pośród czytelników Trendyzatora znajdzie się parę osób, które - podobnie jak ja - lubią od czas do czasu zapuścić RR.

Brak komentarzy: