sobota, 14 lutego 2009

Premiera: Global Eden #1


Stało się - nikt pewnie nie spodziewał się, że pierwszy numer komiksu "Global Eden" nadejdzie tak szybko. Nie przedłużając, zapraszam do lektury i komentowania, a tymczasem ja, wespół z Lupusem, idziemy opić wspólny sukces :)


czwartek, 12 lutego 2009

Filmograf - Wolverine: Claws & Flesh

Premiera filmu o Wolverine'nie zbliża się wielkimi krokami. W oczekiwaniu na ten D-Day, polecam obejrzeć polską fanowską produkcję opiewającą historię szponiastego X-Mena. Film jest, cóż... :) Ale niektóre efekty specjalne są naprawdę godne uwagi, czasem można też się pośmiać. Na pewno jest zrobiony z werwą i polotem. Polecam fanom Marvela i twórcom filmowej wersji Wiedźmina, którzy mogliby się uczyć od tych paru pełnych zapału chłopaków.











Miłej zabawy.

Wywiad z... Grzegorzem Jonkajtysem.

Tym wpisem zaczynam nowy dział Trendyzatora - "Wywiad z...". Od czasu do czasu będę to prezentował wywiady z ciekawymi, moim zdaniem ludźmi. Jak często - to już zależy od ciekawych ludzi i tego, czy będą olewać moje mailowe prośby o odpowiedzi na pytania...
Pierwszą osobą, która zgodziła się odpowiedzieć na moje pytania jest Grzegorz Jonkajtys.

Grzegorz Jonkajtys jest absolwentem Wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, którą ukończył z dziekańskim wyróżnieniem w 1997 roku. W pracy zawodowej poświęcił się zagadnieniom komunikacji wizualnej przy pomocy nowych mediów (Internet, CD/DVD-ROM, krótkie formy animowane).
W 2000 roku samodzielnie stworzył krótkometrażowy film animowany "Mantis", który zdobył wiele nagród na festiwalach krajowych i zagranicznych. Do roku 2003 zatrudniony był w firmie Platige Image (www.platige.com), jednym z najlepszych studiów animacji komputerowej w Polsce. Od 3 lat pracuje w amerykańskiej firmie Cafe FX (www.cafefx.com), gdzie zajmuje się realizacją cyfrowych efektów specjalnych na potrzeby pełnometrażowych produkcji fabularnych. Pracował m.in. przy takich filmach jak: "Liga dżentelmenów", "Gothika", "Hellboy", "SinCity", "Labirynt Fauna". Obecnie reżyseruje swój pierwszy film kinowy pt. "Arka", który trafił do dystrybucji kinowej na początku tego roku. (filmweb.pl)


Trendyzator: Jak rozpoczęła się pańska przygoda z animacją?

Grzegorz Jonkajtys: Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych, gdzie studiowałem grafikę, zacząłem pracować w dziedzinach które coraz częściej ocierały się o animacje - czyli web design lub motion design - wszelkie oprawy graficzne portali internetowych czy czołówki telewizyjne.
W którymś momencie, około 1999 zdecydowałem sie zrealizować swój pierwszy autorski film animowany pt Mantis.
Ten film stal się przepustką do studia animacji "Platige Image" w którym pracowałem w latach 2000 - 2003.

http://multiplication.ru/wp-content/uploads/2008/09/bogomol92365.gif
Kadr z filmu "Mantis".

Trendyzator: Pańskie autorskie animacje - "Mantis", "Ark" i "Legacy" - łączy wyjątkowo pesymistyczny charakter i przewrotna pointa wieńcząca przedstawioną w lapidarny sposób fabułę. Skąd ta fascynacja postmodernizmem?

Grzegorz Jonkajtys: Zawsze bardziej pociągały mnie filmy z pesymistycznym wydźwiękiem, a możne po prostu nie potrafię wymyślać miłych, zabawnych historii?
Musze kiedyś spróbować :)

Trendyzator: Pracował Pan przy takich filmach jak "Liga Niezwykłych Dżentelmenów", "Hellboy" i "Sin City". Ciekawi mnie, czy interesuje się pan komiksami. Czytał pan komiksowe pierwowzory? Jeśli tak, jakim stopniu ich lektura wpływała na Pańską pracę przy adaptacjach?

Grzegorz Jonkajtys: Nie czytam komiksów, w życiu nie słyszałem o Sin City, LXG czy Hellboyu zanim nie zacząłem pracować nad tymi filmami.
Praca nad konkretnym filmem to wybór studia w kto rym w danym momencie pracuje, a nie mój własny.
Jednym z ostatnich projektów nad którym pracowałem był nowy Star Trek - a w życiu nawet nie oglądałem tego serialu.

http://www.charlie.pl/g/il/arka_10.jpg
Kadr z filmu "Arka".

Trendyzator: Na Pańskiej stronie internetowej można przeczytać o dwóch filmach - "House of mirrors" i "Snow King" - znajdujących się dopiero w fazie produkcji. Mógłby Pan krótko opowiedzieć o tych produkcjach?

Grzegorz Jonkajtys: Król Śniegu to duży projekt będący w fazie scenariusza i szkiców koncepcyjnych. Akcja będzie rozgrywać się częściowo podczas Drugiej Wojny Światowej, na terenach Polski i Związku Radzieckiego, częściowo w Nowym Jorku w dniu dzisiejszym. To mieszanina biograficznych wątków i fantastyki. Myślę ze pomysł na scenariusz jest bardzo udany, chce powolutku skupić się na napisaniu jak najlepszego scenariusza i znaleźć sponsorów na realizacje filmu. Jestem pewien ze to potrwa kilka lat, w miedzy czasie nakręcę prawdopodobnie kilka szortów, a możne i jakaś fabułę.
Króla Śniegu jednak na pewno zrealizuje prędzej czy później.

Trendyzator: Dziękuję za rozmowę.

* * *

Filmy Grzegorza Jonkajtysa:

Mantis: Obejrzyj
Arka: Obejrzyj
Legacy: Obejrzyj

Odwiedź stronę Grzegorza Jonkajtysa

niedziela, 8 lutego 2009

Zapowiedź...


Mam niewątpliwą przyjemność zamieścić na swoim blogu zapowiedź serii komiksowej "Global Eden", którą współtworzę razem z Kamilem "Lupusem" Boettcherem (warstwa graficzna).

Fabuła

Global Eden to komiks osadzony w ponurej alternatywnej rzeczywistości, gdzie potężne aglomeracje miejskie rządzone są przez rozmaite, konkurujące ze sobą korporacje. Główny bohater, osierocony nastolatek o imieniu Andrew, mieszka wraz z grupą przyjaciół w jednym ze zrujnowanych bloków w dzielnicy Starego Miasta. By utrzymać przy życiu siebie i swoich bliskich, handluje narkotykami. Sytuacja zmienia się, gdy wplątany zostaje w tajemniczą sprawę eksperymentów przeprowadzanych na ludziach, a konkretniej - na espach, czyli osobach, które odkryły u siebie specyficzne zdolności parapsychiczne.

W tym samym czasie doktor Hugo Vincent (na obrazku obok), założyciel Instytutu Badań Czynnika ESP, w którym zajmuje się badaniem umiejętności espów, dostrzega u swoich podopiecznych dziwne zaburzenia w używaniu ich umiejętności. Jest wyraźnie zaniepokojny, gdyż espowie stają się przez to potencjalnym zagrożeniem zarówno dla siebie, jak i innych.

Jak potoczą się losy bohaterów? Przekonacie się już niebawem.

Trochę historii...

Około roku 2006 wpadła mi w ręce fenomenalna manga Fullmetal Alchemist. Zwróciłem na niąuwagę przede wszystkim ze względu na sposób prowadzenia fabuły, mianowicie - nie dawała ona ani chwili wytchnienia, cały czas coś się działo, a kolejne zdarzenia rzucały światło na całą historię. Przyzwyczajony byłem do krótkich i w sumie miałkich historii w komiksach zachodnich, a to było dla mnie coś zupełnie nowego.

Jakiś rok później zapoznałem się z Marvelową historią pod tytułem Messiah CompleX, wewnętrznym crossoverem X-Men. Ten event, niesamowicie dynamiczny i zakręcony, wywołał we mnie impuls - napisać coś w takim właśnie stylu, żeby pęd wydarzeń zrzucał z krzeseł czytelników. Niestety (a może na szczęście) pisząc (mówię tu o "czystej" formie prozatorskiej) lubię sie zwykle rozgadywać i wrzucać kolejne dygresje - każdy, kto czytał Nibynic, wie o co mi chodzi. Zrozumiałem, że jeśli mam zrobić coś na modłę komiksu, to też musi to być komiks.




Pełen zapału zasiadłem do komputera i zacząłem kreślić zarys fabuły, później szlifując go i dopracowując. Nie chciałem plagiatować ani FMA ani MC, tylko insapirować się dynamizmem obu tych serii. Poza tym, inspirowałem się też m.in. mangą Blame!, książką Eugeniusza Dębskiego "Krótki lot motyla bojowego" i wieloma innymi dziełami. Gwoli scisłości jednak - mój Global Eden, to nie żaden plgaiat, tylko całkowicie oryginalne dzieło, nieznacznie tylko nawiązujące do wyżej wymienionych. W końcu scenariusz był gotowy, skrypty do pierwszych części opracowane kadr po kadrze, strona po stronie... brakowało tylko rysunków.

I tu zaczęły się schody. O ile bowiem całkiem precyzyjnie potrafoiłem napisać scnariusz, o tyle los poskąpi mi talentu plastycznego. Musialem więc znaleźć kogoś, kto pomoże mi zrealizować projekt. Tym kimś okazał się właśnie Lupus. Przypadkiem dowiedziawszy się o jego stronie internetowej, zajrzałem na nią... i byłem szczerze zaskoczony. Lupus jest świetnym rysownikiem, a jego niepokojący, oniryczny styl wydwał się wręcz stworzony do zilustrowania Global Eden. Jedynie gust Kamila wydawał mi się trochę niepewny - Lupus bowiem tworzy głównie komiksy gre, horrory i fantasy, a ja miałem dla niego scenariusz cyberpunkowej historii. Lupus jednak szybko rozwiał moje wątpliwości, podsyłając pierwsze szkice postaci - były dokładnie takie, jak je sobie wyobrażałem. Nie mieszkając dłużej, weszliśmy w komiksową komitywę.

Kiedy?

No cóż, mogę powiedzieć, że jeszcze przed Euro 2012 :). Ja mam sporo innych zajęć, Lupus natomiast dodtkowo zajęty jest własnymi projektami. Ze swojej strony mogę jednak obiecać, że dołożę wszelkich starań, by pierwsza część Global Eden ukazała się jak najszybciej.

A na razie zaprezentuję Wam dwie strony, bardzo enigmatycznego prologu. :) (kliknij, aby powiększyć)


http://img4.imageshack.us/img4/2221/001ng4.jpg http://img155.imageshack.us/img155/3243/002vx0.jpg

sobota, 7 lutego 2009

Do poczytania... Książki "sprostowania"

"Harry Potter" i "Kod Da Vinci" - te dwa utwory literackie łączy wiele rzeczy. Oba wzbudzają kontrowersje w mediach brukowych i religijnych. Do obu podczepia się rozmaite grafomańskie dzieła, "które zainspirowały autora/autorkę Kodu Da Vinci/Harry'ego Pottera". Obie też są w sumie prostymi i niewymagającymi lekturami do poduszki, w które wpompowano miliony na rozmaite kampanie reklamowe.
Ostatnio, w niedługim odstępie czasu, wpadły mi w ręce dwie książki, które w zamierzeniu miały rozłożyć słynne tytuły na czynniki pierwsze i ukazać obłudę i fałsz kryją się za nastoletnim czarodziejem z blizną na czole i gościem, który lata po całej Francji przy okazji wpadając w supertajny spisek polityczno-religijno-historyczny.
"Zrozumieć Kod Da Vinci" autorstwa Amy Welborn zajmuje się kontrowersyjną powieścią Dana Browna. Autorka niniejszej publikacji w sposób przystępny i przytomny wykazuje, gdzie "Kod" sieje nieprawdziwe wiadomości i w irracjonalny sposób atakuje doktryny Kościoła Katolickiego. co prawda nie podzielam zdania autorki, że Brown sieje zbrodniczą antykościelną propagandę, bo mu tak diabeł podszeptał do ucha. Autor "Kodu Leonarda Da Vinci" po prostu chciał skandalem wzbudzić zainteresowanie swoim dziełkiem, tak jak ta niewydarzona artyskta, która wystawiła rzeźbę papieża przygniecionego meteorytem. Mimo pewnego moralizmu i niepotrzebnego sarkazmu pod adresem Browna, "Zrozumieć Kod Da Vinci" warto przeczytać.
Co do drugiego dzieła już tyle sympatii nie mam - książka niemieckiej autorki Gabriele Kuby, pod tytułem "Harry Potter dobry czy zły"? to jakiś kuriozalny stek bzdur napisany ręką nawiedzonej wariatki - jednej z tych, co to paliły tomy "Harry'ego Pottera" na stosie, co do autorki Harry'ego mając podobne zamiary. Przez całą książkę Kuby bredzi coś o "hipnotycznym wpływie na psychikę", satanistyczne analogie nadinterpretacje... Też warto poczytać, ale tylko po to, by się zdrowo pośmiać z fanatyzmu pani Gabriele. Aż dziw, że ówczesny biskup Ratzinger (dzisiejszy papież) pozwolił by jego nazwisko znalazło sie na okładce tego bełkotliwego dzieła.


Zrozumieć Kod Da Vinci

Wydawca
: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne
Ilość stron: 144
Oprawa: Miękka
ISBN: 83-89862-46-8


Harry Potter. Dobry, czy zły?

Wydawca: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne POLWEN
Ilość stron: 144
Oprawa: miękka
ISBN: 83-89862-48-4

środa, 4 lutego 2009

Kilka gorzkich słów... O komiksach słów parę.

http://komiks.nast.pl/gfx/artykuly/kopecindykowoduze.jpg

W komiksowym półświatku zawrzało. Wszyscy (a w każdym razie - znaczna większość) osób liczących się, mniej lub bardzie, w branży Polskiego komiksu zwarło szyki i rozpoczęło burzliwą dyskusję na wszystkich frontach - mniej, lub bardziej szumieli Śledziu, Adler, KRL, Koko i wielu, wielu innych. Ja, rzecz jasna, nie mam zamiaru odstawać od tej wnerwionej trzódki. Zwłaszcza, że jest się o co wnerwiać.
Poszło o ten wywiad w Alei Komiksu. Wywiad przeprowadzony z Krzysztofem Kopćem, stosunkowo mało znanym rysownikiem komiksowym. Kopeć, dodajmy, puszy się w tym wywiadzie, jakby był co najmniej Moebiusem, a swoje wypowiedzi ubiera w poetyckie metafory. Nie o samozachwyt artysty z dolnej półki tu jednak idzie, a o głoszone przezeń tezy. Mianowicie, Kopeć twierdzi - w ogromnym skrócie - jakoby artyści komiksowi młodego pokolenia nie tworzą niczego godnego uwagi i sami są sobie winni za małe nakłady. Kopeć widać nie zauważył, że czasy siermiężnego socjalizmu mamy już za sobą i głoszenie takich bredni jest tylko godne politowania. Nie chce mi się zagłębiać w szczegóły - pora już bowiem późna - toteż wyjaśnię w telegraficznym skrócie: Dawn, dawno temu był sobie Krajowa Agencja Wydawnicza, która siedziała głęboko w kieszeni ówczesnej władzy. KAW był w istocie olbrzymią machiną, która mełła w swoich trybach rozmaite Klossy, Żbiki i Tytusy - promowała komiksy niezagrażające propagandowo władzy. Potem przyszedł rok 1989, co wtedy było możecie sobie przeczytać w książce od historii. Nadeszło wyzwolenie, nowe pokolenie "poprawność polityczną" zaczęło mieć głęboko w odbytnicy, zwłaszcza, że we wczesnym dzieciństwie liznęło trochę poprzedniego ustroju. Zaczęły wychodzić pozycje ambitniejsze, skierowane do ciut inteligentniejszego niż przeciętny pożeracz Tytusa czytelnika. Do zabawy włączył się ponadto TM-Semic, który zalał rynek przedrukami zachodnich komiksów (ech, gdzie te czasy...?).
Gdzieś w tym wszystkim tkwił pan Kopeć, który po zmianie ustroju zaczął mieć poważne kłopoty ze znalezieniem pracy. Zaciągnął się najpierw do "Ciuchci" (magazyn dla dzieci - padł), potem do "DD Reporter" (też padł) jako tak zwany artysta.
I ów siedzący głęboko w czerwonej kieszeni jegomość, ów ilustrator bajek dla dzieci osmiela się krytykować jedynych ludzi, dzięki którym istnieje jeszcze w Polsce jakiś półświatek rodzimego komiksu. I nic dziwnego, że Kopcia (hardkorowe nazwisko, swoją drogą) szokuje wulgarność w komiksach młodych twórców - jak się całe życie zarabia rysowaniem Kulfona i Moniki, a potem jakiegoś dziwoloąga wyglądającego jak żółty klocek, to to się musi w końcu odbić na psychice.

Jeszcze raz:

Wywiad z Krzysztofem Kopciem.

Co sądzi o tym KRL (polecam)

Środowa płyta - Lewa strona literki M

Ostatnie dwie środowe płyty były premierowe, dziś jednak porozmawiamy o nieco starszym krążku...

http://www.dziennik.pl/files/archive/00102/fr_Lewa-strona-lite_102244a.jpg

Powiadają, że polski zespół grający muzykę alternatywną powinien mieć oryginalną. I istotnie - większość ma. Podam kilka jaskrawszych przykładów: Zabili Mi Żółwia, Kawałek Kulki, Psychocukier, Wszystkie Wschody Słońca, Pink Freud... Tak, naprawdę istnieją zespoły noszące takie nazwy. Dobre zespoły.
Formacja, której płytę biorę dzisiaj pod lupę przebija jednak je wszystkie, bowiem zespół, który nagrał "Lewą stronę literki M" nosi iście monumentalną nazwę... Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach. Prawda, że fajnie?
Kombajn to polski, alternatywny rockowy zespół muzyczny pochodzący z Nowego Dworku – miejscowości położonej niedaleko Świebodzina, założony w 2001 roku. Na jego najnowszą płytę składa się 16 bardzo ciekawych i oryginalnych utworów z nurtu rocka alternatywnego. Warstwa liryczna to czysta poezja, nieskalana sensem czy jakimś głębszym przesłaniem. Polecam singlowych "Chłopców z dynamitu", która to piosenka jest naprawdę fajnym kawałkiem.
co do ścieżki muzycznej - tu standardowo. Gitary elektryczne, perkusja, trochę elektroniki... Wszystko ładnie wyważone, przez co płyty słucha się naprawdę dobrze.
Fajny to zespół, ten Kombajn. Ciekawy, niebanalny i - co ważne - bezpretensjonalny. Polecam.

Lista utworów:

1. O czym ja mam z toba myśleć
2. 10 lat
3. Dekodery i anteny
4. Lewa strona literki M
5. Jesienne baterie
6. Uczucia
7. Dziecina
8. Roboty
9. My
10. Brudek
11. Krokodyle
12. Kropki
13. DNA
14. Chłopcy z dynamitu
15. Zerojedynki
16. Opowieści z krypty

Singiel promujący płytę: