środa, 27 sierpnia 2008

Środowa płyta - Haelucenogenoklektyzm - Przypowieść o Zagubieniu w Czasoprzestrzeni

Kolejny tydzień, kolejna środa, kolejna płyta...

http://merlin.pl/Haelucenogenoklektyzm-Przypowiesc-o-Zagubieniu-w-Czasoprzestrzeni_L-U-C,images_big,24,3681322.jpg

Trudno jest w muzyce wymyślić coś nowego. Wiadomo, że piosenki muszą - powinny - być o miłości, o orła cieni ewentualnie - sępie miłości. No i ok, taki stan rzeczy trwa od zawsze, więc po co to zmieniać? Czy w ogóle da się to zmieniać?
L.u.c (czyt. Eluce), założyciel formacji "Kanał Audytywny" prezentuje nam niezwykłą płytę. Haelucenogenoklektyzm (jak tu nie połamać języka?) jest czymś w rodzaju filozoficznej opowieści muzycznej. Kolejne utwory składają się na jakąś niesamowitą, pokrętną historię (choć oczywiście można słuchać ich oddzielnie i niewiele na tym tracą).
Trudno też określić gatunek muzyczny, jakim posługuje się L.u.c. W zasadzie można by stwierdzić, że to hip-hop, ale wyrwany ze szponów "ziomalstwa". Ponadto możemy też usłyszeć jazzowe wstawki, dużo jest też elektroniki. Przy produkcji płyty współpracowali m.in Andrzej Smolik, Leszek Możdżer i Rahim (z którym potem L.u.c nagrał kolejną płytę).
Nie powiem - nie jest to muzyka dla każdego, ale warto spróbować. Kto wie, może ktoś z Was odnajdzie się na planecie L.u.c-a?

Lista utworów:

1. Introroz ciągnięta mojajaźń
2. Stan haelucynogenny
3. Pierwsze przebudzenie - miasto Stumostów
4. Porwano ludzi z miasta Stumostów
5. Słowa mojego dziadka
6. Wysyłam sondę
7. Pierwszy suchar - czytam poradnik magazyniera
8. Reklama, gówno i śmieci
9. Drugi suchar - jak założyć rodzinę z kaloryferem
10. A propo
11. Trzeci suchar - działkowanie
12. Pukagastrofazy godzina
13. Opowieści żołądkowe
14. Cisza
15. Zapadła cisza
16. Jak przegadać ciszę?
17. Prąd rządzi miastem bo posiada kontakty
18. Elektroneuronowa przyjaźń
19. Nuda
20. Powietrze stoi
21. Sen
22. Przebudzenie - nigdzie
23. Pomiędzy wszystkim
24. Pranie mózgu
25. Wyprałem w pralce własny mózg i okazało się że jestem pomidorowym przecierem

Singiel promujący płytę:

Do poczytania... Dożywotniak

http://img1.gildia.pl/_n_/komiks/komiksy/dozywotniak/1/okladka-640.jpg

http://img1.gildia.pl/_n_/komiks/komiksy/dozywotniak/2/okladka-640.jpg

Ostatnio wpadły mi w ręce dwa nieznane mi wcześniej komiksy z serii "Dożywotniak" autorstwa greckiego autora skrywającego się pod pseudonimem Arkas. Przyznam się szczerze, że dawno się tak nie uśmiałem - komiks jest wprost genialny!

"Dożywotniak" to popularna w Grecji seria krótkich, niepowiązanych fabularnie, pasków komiksowych charakteryzujących się cynicznym, czarnym humorem. Głównym bohaterem serii jest tytułowy Dożywotniak skazany na 622 lata więzienia. Niewesoła sytuacja, Dożywotniak jest jednak optymistycznym, przyjaźnie nastawionym do życia i nieco naiwnym osobnikiem, który cieszy się, że nie skazano go na dożywocie. Więzień szybko znajduje też kompana w postaci szczura Montechristo. Gryzoń jest maskotką większości skazanych, a przy tym jest najbardziej wredną, cyniczną, złośliwą i sarkastyczną kulą wyleniałego futra, jaką mieliśmy okazję oglądać w komiksach - jego doprowadzające skazańców do rozpaczy cyniczne teksty przebijają nawet Garfielda!

Skojarzenia z rudym, spasionym kotem są jak najbardziej na miejscu. Montechristo posługuje się podobnym poczuciem humoru, bezczelnie ojada więźniów... Mimo to "Dożywotniak" nie jest tylko plagiatem "Garfielda". Więzienna sceneria daje wyśmienitą okazję do ukazania niektórych absurdów i przywar gatunku ludzkiego.

Oprócz słownych zmagań Montechristo i Dożywotniaka mamy okazję poznać też całą galerię rozmaitych indywiduów - więziennego kapelana, dowódcę plutonu egzekucyjnego (któremu ktoś chirurgicznie wyciął poczucie humoru), najstarszego więźnia (pamięta jeszcze rządy króla), kucharza, wróbla o wdzięcznym imieniu Klementynka (przynosi Dożywotniakowi wieści ze świata), zakapiora (któremu żona przyprawia imponujące poroże) i, okazyjnie, jakiegoś biedaka oczekującego na egzekucję, którego pocieszaniem zajmuje się Montechristo (owo pocieszanie zwykle kończy się wybuchem płaczu skazańca).

Oba numery to wydatek rzędu 30 Polskich złotych - po 14,99 za zeszyt. Wbrew pozorom to niewygórowana cena, bo jeden numer "Dożywotniaka" liczy 80 stron, przy czym na każdej stronie znajdują się dwa paski co daje 320 głośnych wybuchów śmiechu za niecałe 30 PLN. Aby ostatecznie przekonać Was do zakupu zaprezentuję poniżej kilka pasków komiksu (kliknij na obrazek, aby powiększyć).

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/8b.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/12a.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/15b.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/16a.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/19a.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/szczur_w_zupie/65b.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/01.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/02.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/03.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/04.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/05.gif

http://www.arkas.org.pl/dozywotniak/parszywe_towarzystwo/06.gif


Scenariusz: Arkas
Rysunek: Arkas
Wydawnictwo: WIP
Rok wydania polskiego: 9/2003
Rok wydania oryginału: 1989
Liczba stron: 80
Format: C5 poziomo
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: cz.-b.
Dystrybucja: saloniki, księgarnie

Cena z okładki: 14,90 zł

wtorek, 26 sierpnia 2008

Nowe przygody Stasia i Nel

http://steampunk.republika.pl/piechur/stas-baner360.gif

Sprawa to dość nietypowa. Otóż jak podaje serwis Retrostacja na początku czerwca 2005 roku na krakowskim targu staroci odkryto kilkadziesiąt odcinków nieznanego dotąd komiksu prasowego „Nowe przygody Stasia i Nel” z 1913 r. Znalezisko było w opłakanym stanie: zdekompletowane, pożółkłe odcinki wyrwane z gazety, niektóre poplamione lub naddarte. Brak początkowych epizodów uniemożliwiał nawet określenie daty rozpoczęcia serialu. Sądząc z numeracji, było to gdzieś w połowie 1912 r., czyli zaledwie parę miesięcy po opublikowaniu „W pustyni i w puszczy”. Niestety, nigdzie nie ma nazwisk twórców komiksu; nie wiadomo też czy Sienkiewicz w ogóle zgodził się na realizację obrazkowego sequela swojej bestsellerowej powieści. A może sam uczestniczył w tym niecodziennym przedsięwzięciu? Kto wie...

http://steampunk.republika.pl/piechur/gal/g-stas03.jpg

Serwis podjął się obróbki graficznej i publikacji nowo odkrytego dzieła. „Nowe przygody Stasia i Nel” opowiadają dalsze losy głównych bohaterów popularnej książki H.Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy”. Historia inspirowana jest m.in. książkami G.H.Wellsa ("Wojna światów") a fabuła poprowadzona jest w stylu, który dziś nazwalibyśmy steampunkiem - fantastyką bez elektryczności, gdzie dominują maszyny parowe.

http://steampunk.republika.pl/piechur/gal/g-nel01.jpg

Zaintrygowani? No, to niestety - muszę Was rozczarować. Całe to wydarzenie to jedna wielka mistyfikacja. Komiks "Nowe przygody Stasia i Nel" został napisany w 2005 roku przez Tobiasza Piątkowskiego i Janusza Wyrzykowskiego. Obaj panowie postanowili w ten nietypowy sposób wypromować swoje dzieło. Tym niemniej powstał ciekawy, innowacyjny komiks internetowy, który za darmo możecie obejrzeć na tej stronie. Polecam ze względu na oryginalne pomysły takie, jak chociażby czołg parowy o nazwie King, który zobaczyć możecie na poniższej ilustracji.

http://steampunk.republika.pl/piechur/gal/g-king03.jpg

Dodatkowo kontynuacja komiksu o nazwie "Pierwsza Brygada" jest jeszcze bardziej niesamowita - oto widzimy bowiem połączone siły Stasia Tarkowskiego, Kalego, Józefa Piłsudskiego, Bohatyrowicza ("Nad Niemnem"), mowa jest też o Wokulskim ("Lalka") z którego wynalazków korzysta Staś. Kolejny powód, by lubić ten komiks!
Polecam, bo "Nowe przygody Stasia i Nel" to kawał świetnej zabawy w stylu retro.

niedziela, 24 sierpnia 2008

"N"

http://www.stephenking.pl/stephen_king/filmy/n_1.jpg

Za sprawą Scribner, Simon & Schuster Digital, Marvel Entertainment i CBS Mobile mamy niewątpliwą przyjemność obserwować nowy, intrygujący projekt słynnego pisarza i scenarzysty Stephena Kinga. Autor, by wypromować swoją antologię opowiadań "Po zachodzie słońca" stworzył coś, co można nazwać skrzyżowaniem serialu, komiksu i książki. Jak sam mówi: "Zawsze interesowały mnie nowe sposoby opowiadania historii, zawsze też ciekawi mnie jak to się sprawdzi. W tym przypadku wydaje mi się, że wyjątkowo dobrze."

http://www.stephenking.com/n/images/art/1.jpg

Serial liczy 25 odcinków, z których każdy ma około 2 minuty. N oglądać można w telefonach komórkowych oraz w internecie. Pięć razy w tygodniu (poniedziałek-piątek) poczynając od 28 lipca i kończąc 29 sierpnia 2008 roku, jeden odcinek umieszczony zostaje na stronie www.NisHere.com. Scribner zapowiedział też wydanie książki z opowiadaniem i DVD z wszystkimi 25-cioma odcinkami serialu.

http://www.stephenking.com/n/images/art/3.jpg

Rysunki przygotował nagradzany rysownik komiksowy Alex Maleev, kolorami zajął się znany komiksowy ilustrator José Villarrubia. Opowiadanie zaadaptował Marc Guggenheim a nad całością czuwał oczywiście Stephen King. Głosu użycza między innymi nominowany do nagród Emmy i Złotego Globa aktor Ben Shenkman.

(żródło: http://www.stephenking.pl/)

Odcinki można obejrzeć na oficjalnej stronie projektu. Bardzo ciekawa inicjatywa, ale niestety tylko dla ludzi znających język angielski. Tym niemniej polecam, bo ten niekomercyjny projekt to naprawdę coś nowego w dorobku autora.

sobota, 23 sierpnia 2008

Felieton okazjonalny - Architektura w popkulturze

Żyjemy w epoce postmodernizmu. Setki lat doświadczeń, kierunków, nurtów właśnie w tym momencie zbiega się i przeplata tworząc rzeczy zupełnie nowatorskie i oryginalne. Nowe media - filmy i gry komputerowe - są świetnymi narzędziami do twórczego mieszania wszystkich gałęzi sztuki - muzyki, obrazu, literatury, teatru... Także architektury.

http://i7.tinypic.com/53zb9yu.jpg

Do najciekawszych przykładów twórczego wykorzystania architektury w filmie z pewnością zalicza się nominowana do Oskara "Katedra" Tomasza Bagińskiego. Tytułowa Katedra zbudowana została (czy też raczej - sama się zbudowała) na wzór gotyckich katedr. Widzimy charakterystyczne dla tego stylu duże okna, cienkie ściany i sklepienie krzyżowo-żebrowe. Wybór stylu gotyckiego wydaje się w tym momencie najbardziej trafny - sposób powstawania katedry niejako wymusza jej smukły, strzelisty kształt.

http://i.frazpc.pl/pliki/2002/board_graf/116041008898527188.jpg

Dużą rolę architektura odgrywa też w grze Prince of Perisa: Warrior Within. Z racji tematyki podjętej w grze, budowle musiały nawiązywać do tradycyjnych budowli Bliskiego Wschodu. Jednak ze względu na mroczny, posępny charakter "PoP" zaszła potrzeba modyfikacji architektonicznej - budynki stały się smuklejsze, nabrały też surowszego, bardziej topornego wyglądu.

http://i176.photobucket.com/albums/w168/extra_life/blame1.jpg

Ciekawym przypadkiem twórczego wykorzystania architektury w kulturze popularnej jest cyberpunkowa manga "Blame!" autorstwa Tsutomu Nihei. Japoński twórca komiksu daje tam upust swym architektonicznym fascynacjom - w "Blame!" mamy do czynienia z monumentalnymi budowlami, które stanowią kwintesencję wszystkich styli architektonicznych. Warto przeczytać ten komiks choćby tylko po to, by podziwiać kunszt mangaki (który studiował architekturę na Uniwersytecie w Tokio).

To zaledwie czubek góry lodowej. Całe mnóstwo dzieł współczesnej pop-kultury nawiązuje do klasycznej sztuki. Warto zwrócić na to uwagę, bo wiele postmodernistycznych "mrugnięć okiem" umyka nam podczas oglądania filmów, albo dorzynania hord Obcych w czasie sesji w Quake'a.

http://info.galerie.art.pl/galgif/esta_beksinski.jpg

piątek, 22 sierpnia 2008

Do poczytania... Koralina

http://www.empik.com/b/o/27/52/27522f729a2c5c943ebc4c2b8af9d7c2.jpg

Książki dla dzieci to dziś w zasadzie anachronizm. Nie powinno to dziwić w dobie wszechobecnej telewizji i gier komputerowych, jednak mimo wszystko szkoda, że rodzice coraz rzadziej czytają swoim pociechom na dobranoc. Ja postaram się to robić (oczywiście przy karkołomnym założeniu, że będę miał dzieci) i wiem, że pierwszą książką, jaką przeczytam swojemu synowi/córce niewątpliwie będzie "Koralina".

Znany i lubiany Neil Gaiman z właściwym sobie talentem kreśli w "Koralinie" niesamowitą, mocno przemawiającą do czytelnika historię. Tytułowa bohaterka - kilkuletnia dziewczynka - przeprowadziła się wraz z rodzicami do starego domu. Koralina uwielbia myszkować zarówno po domostwie jak i okolicach. W pewnym momencie odkrywa drzwi, których nie da się otworzyć... Jak się okazuje, drzwi te prowadzą do innego świata, który jednak w jakiś pokrętny sposób przypomina ten, w którym mieszka dziewczynka. Ale czy otwieranie przejść między światami to na pewno dobry pomysł?

Choć na pierwszy rzut oka fabuła może wydawać się kalką "Alicji w Krainie Czarów", to już głębsze wczytanie się w "Koralinę" nie pozostawia żadnych wątpliwości - mamy tu do czynienia z całkowicie inną książką. Koralina nie jest głupiutką Alicją, która z otwartymi ze zdziwienia ustami krąży po bajkowej krainie. W książce Gaimana mamy do czynienia z rezolutną, zaradną dziewczynką, która odważnie staje naprzeciw niebezpieczeństwu i dzięki miłości, sprytowi i odwadze wychodzi cało z opresji.

Tu i ówdzie dało się słyszeć głosy, że "Koralina" jest zbyt straszna dla małych dzieci. Nie ma co ukrywać, przy bajce Gaimana "Harry Potter" to historyjka dla niemowlaków. Ale - i może nie odkryję tu Ameryki - dzieci przecież lubią się bać. Ładunek emocjonalny w "Koralinie" jest bardzo duży, ale autor w mistrzowski sposób potrafi rozładować atmosferę w chwili, gdy jego stężenie zaczyna przekraczać granice "dostępności dla dzieci".

Polecam tę książkę wszystkim, nie tylko dzieciom. Ponadto jest ona tak tania, że nie zrujnuje kieszeni nawet najbardziej oszczędnego czytelnika. Drogi chłopaku, kup "Koralinę" swojej dziewczynie (jeśli oczywiście dysponujesz odpowiednim typem dziewczyny). Jeżeli skusi się i przeczyta tę książkę, możesz być pewien, że spojrzy na ciebie przychylniejszym wzrokiem. Droga mamo, drogi tato, kupcie swojemu dziecku książeczkę Gaimana - jeśli przeczytacie mu ją do poduszki, to odkryjecie, że opowieści z morałem potrzebne są zarówno dzieciom jak i dorosłym.
I ty, drogi Czytelniku, kup tę książkę dla siebie. Gwarantuję, że każda spędzona z "Koraliną" chwila nie będzie stracona.

Tytuł: Koralina
Tytuł oryginalny: Coraline
Autor: Neil Gaiman
Przekład: Paulina Braiter
Wydawca: MAG
ISBN-10: 83-89004-34-8
Format: 160s.
Cena: 19,50
Data wydania: kwiecień 2003

Przeczytaj fragment powieści

czwartek, 21 sierpnia 2008

Lekcja nieskończoności

Jak czytamy na oficjalnym blogu Platige Image, firma, spod skrzydeł której wyszła nominowana do Oskara "Katedra" oraz obsypana nagrodami "Sztuka Spadania" podjęła się dystrybucji filmu krótkometrażowego Bartka Kika i Kuby Jabłońskiego pt. "Lekcja nieskończoności" ("Teaching Infinity"), wyprodukowanego przez studio Indeks oraz Państwową Wyższą Szkołę Filmową Telewizyjną i Teatralną (PWSFTviT).
Czy czeka nas druga "Katedra"? Przekonamy się już niebawem. Tymczasem zapraszam do zapoznania się z pierwszymi kadrami:


Architekt musiał mieć niezłe jazdy


Przepraszam, którędy do Nexus?

169.jpg
Różowo mi!

Zapraszam także do obejrzenia trailera, który prezentuje się naprawdę zachęcająco.

środa, 20 sierpnia 2008

Środowa płyta - Nieprzygoda

Niniejszą notką rozpoczynam nowy cykl, w którym - w każdą środę - przedstawiał będę płyty (niekoniecznie nowości) niszowych zespołów muzycznych. Tego nie usłyszycie w komercyjnych stacjach radiowych.

Grupa happysad jest obecnie jednym z najciekawszych rockowych zespołów na Polskiej scenie
muzycznej. Sami członkowie grupy swoją muzykę określają mianem rocka regresywnego - nie chcą być utożsamiani z ideologią punk rockową (choć grana przez nich muzyka narzuca jednoznaczne skojarzenia z tym właśnie nurtem) są po prostu ludźmi, którzy kochają muzykę i chcą ją grać w oderwaniu od jakiejkolwiek subkultury i ideologii.
Nieprzygoda jest trzecią z kolei płytą happysad. O ile poprzednie krążki zespołu skłaniały się raczej ku punky reggae - zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej - o tyle Nieprzygoda jest już rozrywką nieco innej próby - brzmienie stało się cięższe, mniej optymistyczne, natomiast teksty piosenek bardziej liryczne. Niewątpliwie wyszło to zespołowi na dobre, ponieważ głos Kuby Kawalca wprost idealnie nadaje się do zawodzenia o nieszczęśliwej miłości.
Na płytę składa się dwanaście kawałków a każdego słucha się z prawdziwą przyjemnością. Nie jest to płyta "jednego hitu", tu każdy utwór niesie ze sobą ładunek nowych doznań.
Polecam wszystkim fanom dobrej muzyki.

Lista utworów
  1. milowy las (4:26)
  2. styrana (3:38)
  3. damy radę (3:29)
  4. długa droga w dół (4:00)
  5. jałowiec (4:49)
  6. nieprzygoda (4:46)
  7. armagedon (3:51)
  8. taka historia (3:33)
  9. tak się boję (3:41)
  10. powroty (4:15)
  11. iq (4:20)
  12. ludzie chcą usłyszeć wieści złe (5:03)

Singiel promujący płytę:




Strona zespołu: http://happysad.art.pl/news

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Kilka gorzkich słów... Polska muzyka.

Tak to trzeba zacząć. Pod koniec XX wieku (i na początku XXI) muzyka produkowana przez naszych rodaków była całkowicie niestrawna. W radio leciały absurdalne gnioty typu Ich Troje, Wilki, Blue Cafe... Szturmowy atak przypuściły "Żywe Trupy" Polskiej sceny muzycznej takie, jak Krzysztof Krawczyk i Kombi. Co się od tamtej pory zmieniło?
Cóż... Nic. Albo prawie nic. W telewizji widzimy rozmaite programy typu "Śpiewać i tańczyć każdy może". Dwie czołowe rozgłośnie radiowe - Radio Zet i RMF FM - raczą nas kilkuletnimi odgrzewanymi kotletami albo zespołami typu Feel. Gdzie jest, ja się pytam, dobra muzyka? Czy w Polsce naprawdę nie ma ani jednego utalentowanego zespołu muzycznego?
Okazuje się, że jest. I to nawet niejeden. Tyle, że w swoistym "getcie artystycznym". Już wyjaśniam. "Gwiazdy" typu Feel albo Doda zarabiają krocie, ponieważ ich odbiorcami są ludzie generalnie nieinteresujący się muzyką - tacy, którzy od niechcenia włączają radio a płyty kupują jedynie w prezencie. Jest to zdecydowana większość odbiorców. Swoje dokładają też nastolatki hodowane na Bravo Girl, Dziewczynie, 13 itd.
Wystarczy jednak trochę poszukać i z pewnością znajdziemy sporo ambitnych, dobrych zespołów, których słucha się z prawdziwą przyjemnością. Kilka nich - Mylsovitz, Hey, Cool Kids Of Death - zdołało się nawet wyrwać z getta i zaistnieć w świadomości szarego człowieka. Inne - Happysad, Muchy, Vavamuffin, Kawałek Kulki - są na najlepszej drodze do tego samego. Oto bowiem rośnie nowe pokolenie, któremu bardzo trudno wcisnąć byle szmirę.
Panie i Panowie, idzie ku lepszemu.

Kultura?

Historyczna, pierwsza notka. O czym by tu...? Może tak - blog, który masz właśnie otwarty w swojej przeglądarce internetowej (którą, mam nadzieję, nie jest IE) założyłem z kilku powodów. Po pierwsze i najważniejsze - żenuje mnie poziom popkultury w naszym kraju. Tyczy się to niemal każdej gałęzi kultury popularnej - począwszy od literatury, poprzez kino, na muzyce skończywszy. W niniejszym blogu mam zamiar przedstawić potencjalnym czytelnikom kulturę innego rodzaju - alternatywę w stosunku do Dody,"M jak Miłość" i Bravo Girl.
Zaintrygowani? No to zapraszam.
I jeszcze jedno - tytuł bloga pochodzi od nazwy nieemitowanej już audycji radiowej "Trendyzator" BIS Polskiego Radia. W ten sposób chciałem oddać cześć nieistniejącej już stacji.