sobota, 7 lutego 2009

Do poczytania... Książki "sprostowania"

"Harry Potter" i "Kod Da Vinci" - te dwa utwory literackie łączy wiele rzeczy. Oba wzbudzają kontrowersje w mediach brukowych i religijnych. Do obu podczepia się rozmaite grafomańskie dzieła, "które zainspirowały autora/autorkę Kodu Da Vinci/Harry'ego Pottera". Obie też są w sumie prostymi i niewymagającymi lekturami do poduszki, w które wpompowano miliony na rozmaite kampanie reklamowe.
Ostatnio, w niedługim odstępie czasu, wpadły mi w ręce dwie książki, które w zamierzeniu miały rozłożyć słynne tytuły na czynniki pierwsze i ukazać obłudę i fałsz kryją się za nastoletnim czarodziejem z blizną na czole i gościem, który lata po całej Francji przy okazji wpadając w supertajny spisek polityczno-religijno-historyczny.
"Zrozumieć Kod Da Vinci" autorstwa Amy Welborn zajmuje się kontrowersyjną powieścią Dana Browna. Autorka niniejszej publikacji w sposób przystępny i przytomny wykazuje, gdzie "Kod" sieje nieprawdziwe wiadomości i w irracjonalny sposób atakuje doktryny Kościoła Katolickiego. co prawda nie podzielam zdania autorki, że Brown sieje zbrodniczą antykościelną propagandę, bo mu tak diabeł podszeptał do ucha. Autor "Kodu Leonarda Da Vinci" po prostu chciał skandalem wzbudzić zainteresowanie swoim dziełkiem, tak jak ta niewydarzona artyskta, która wystawiła rzeźbę papieża przygniecionego meteorytem. Mimo pewnego moralizmu i niepotrzebnego sarkazmu pod adresem Browna, "Zrozumieć Kod Da Vinci" warto przeczytać.
Co do drugiego dzieła już tyle sympatii nie mam - książka niemieckiej autorki Gabriele Kuby, pod tytułem "Harry Potter dobry czy zły"? to jakiś kuriozalny stek bzdur napisany ręką nawiedzonej wariatki - jednej z tych, co to paliły tomy "Harry'ego Pottera" na stosie, co do autorki Harry'ego mając podobne zamiary. Przez całą książkę Kuby bredzi coś o "hipnotycznym wpływie na psychikę", satanistyczne analogie nadinterpretacje... Też warto poczytać, ale tylko po to, by się zdrowo pośmiać z fanatyzmu pani Gabriele. Aż dziw, że ówczesny biskup Ratzinger (dzisiejszy papież) pozwolił by jego nazwisko znalazło sie na okładce tego bełkotliwego dzieła.


Zrozumieć Kod Da Vinci

Wydawca
: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne
Ilość stron: 144
Oprawa: Miękka
ISBN: 83-89862-46-8


Harry Potter. Dobry, czy zły?

Wydawca: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne POLWEN
Ilość stron: 144
Oprawa: miękka
ISBN: 83-89862-48-4

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wybacz, ale "Kod Leonarda da Vinci" to zupełnie inna, nomen omen, parafia, niż instalacja Maurizio Cattelany. Niezbyt trafione porównanie.

Misiael pisze...

Możesz mnie nazwać nieokrzesanym troglodytą, ale dla mnie takie zagrywki jak jazda na kontrowersyjnych tematach to nie sztuka.

Anonimowy pisze...

Dla mnie większą kontrowersją było to, że kilku posłów postanowiło ocenzurować galerię, niż to, że ktoś umieścił kamień na papieżu. Na dodatek z bardzo jasnym przesłaniem. Kamień symbolizujący zło które przygniata papieża? Gdzie tu w ogólę kontrowersja i zagrywka?

Misiael pisze...

Wiesz, irytuje mnie, że jeśli jakiś artysta z prawdziwego zdarzenia wyrzeźbi coś ciekawego, albo napisze, powiedzmy, etiudę, to nikt tego nie zauważy, ale jak jakieś beztalencie chcące się wypromować założy maskę gazową figurce Maryi, powiesi na krzyżu zdechłą żabę albo ludzkie genitalia, ubierze manekina Jezusa w mundur SS - o, to już w oczach ludzi urasta do rangi sztuki z najwyższej półki.
Dla mnie prawdziwą sztuką są Chopinowskie impresje w interpretacji Leszka Możdżera, dla innych - happening, podczas którego człowiek przebrany za goryla skacze po klawiszach fortepianu. I ok, co kto lubi, ale ja przecież nie muszę zachwycać się jakimiś instalacjami, których sens i to "co autor miał na myśli" nie jest znane nawet jemu samemu (autorowi, znaczy się). Kiedyś dziełem sztuki była Pieta, albo Ostatnia Wieczerza pędzla Leonarda, a teraz wystarczy, że jakiś gość rzuci pacyną farby w płótno i to już jest wspaniałe dzieło doby impresjonizmu.
I ok, jak kogoś to kręci, to jego sprawa. Ja się z tego śmieję.

Anonimowy pisze...

No ale ja nie każe Ci się tym podniecać, ale jeżeli nie widzisz różnicy, pomiędzy instalacją/rzeźbą/obrazem wystawianym w galerii, a powieścią nastawioną na bycie rynkowym sukcesem i mającą przynieść konkretne zyski to wybacz, coś jest nie tak. Jest też taki zespół wrocławski Wojtyła: www.myspace.com/wojtylagrind


Boli Cię on?:)

Dzieło sztuki, to dzieło sztuki. Największy szum dokoła niego robią debile powołujący się na "obrazę uczuć religijnych", bez nich, nikt poza stałymi bywalcami galerii by Nieznalskiej czy Cattaleny nie zauważył.

I też idąc dalej - prowokacja i przełamywanie tabu jest wpisana w sztukę, czy tego chcesz czy nie. Na samych interpretacjach Chaplina czy koniach Kossaka daleko byśmy nie zajechali.

Misiael pisze...

Nie mówię, że wypociny Browna i tzw. "sztuka wysoka" to dla mnie to samo - daleki jestem od tego stwierdzenia - ale wskazuję na pewien trend. Żeby wypromować coś w dzisiejszym świecie, wystarczy poruszyć w swoim dziele któryś z kontrowersyjnych tematów i to w sposób zgoła bazpardonowy i bynajmniej nie artystyczny. Czy to będzie religia, seksualizm czy cokolwiek innego - nieważne. Ja uważam takie zagrywki jako pójście na łatwiznę.
A moim skromnym i nic nie znaczącym zdaniem, rozwój sztuki nie polega na przełamywaniu tabu, tylko na przełamywaniu konwencji, pewnych utartych szlaków. Czasem to się pokrywa, ale najczęściej nie - wystarczy popatrzeć choćby na krótkie animacje Bagińskiego czy Jonkajtysa, albo muzykę Kanału Audytywnego i Kombajnu do zbierania kur po wioskach.