środa, 22 lipca 2009

Do poczytania... Dary



Są pewne dotyczące autorów książek prawidła, które każdy czytelnik w pewnym momencie swojego życia musi sobie przyswoić po to, by się potem niepotrzebnie nie frustrować, ani nie zamęczać rozterkami moralnymi. Otóż część etatowych czytaczy wychodzi z założenia, że jeśli książki autora są mądre, spójne i wciągające, sam autor musi być osobą prawą, inteligentną i miłą. Tymczasem nie jest to wcale regułą. Weźmy takiego Sapkowskiego - gdyby jego osobę poznawać tylko za pośrednictwem książek, które napisał, wysnulibyśmy teorię o mądrym, czcigodnym nestorze polskiej fantasy. Tymczasem z relacji z konwentów, rozmaitych wywiadów, anegdotek i dygresji osób, które Sapka znają osobiście wyłania się nam obraz niskiego, antypatycznego pseudointeligenta, który na lewo i prawo chwali się swoim wysokim IQ, a umiejętności interpersonalnych ma tyle, co nic, podobnie zresztą, jak dystansu do siebie i autoironii (ponoć nawrzeszczał kiedyś na Bogusława Polcha - poszło o ten rysunek, który jakoby zdobić miał okładkę "Chrztu Ognia" - w zamierzeniu był to żart, jednak Sapkowski wziął to zupełnie na poważnie).
Tak więc, drodzy parafianie, najlepiej od razu wybić sobie z głowy jakiekolwiek uwielbienie dla autora jakiejkolwiek książki. Jeśli utwór jest dobry, to tylko utwór, a nie pisarz, który go stworzył.
Czemu to piszę? Ponieważ Ursula K. Le Guin jako osoba prywatna raczej nie da się lubić - wierna admiratorka Saddama Husseina, zagorzała feministka, eko-terrorystka pierwszej wody, zwolenniczka aborcji... To jednak nie przeszkadza jej pisać mądrych, pięknych powieści, które nie tyle wchodzą do kanonu fantastyki, co się nim stają.
"Dary" są jedną z takich powieści. Autorka snuje historię wyżynnych klanów, z których przedstawiciele każdego dysponują pewną unikalną umiejętnością, zwaną darem. Klany te zwalczają się nawzajem, rzadko zawierając chwilowe i niestałe sojusze. Główny bohater, chłopiec o imieniu Orrec, należy do rodu, który dysponuje darem bardzo niebezpiecznym - odczynianiem, niszczeniem siłą wzroku, woli, gestu i myśli. W przypadku Orreca sprawa jest nietypowa - istnieją podejrzenia, że jego dar jest "dziki", niezależny od woli obdarowanego. Chcąc ochronić innych przed ryzykiem, chłopiec godzi się nosić na oczach opaskę.
"Dary" to książka bardzo spokojna - akcja toczy się powoli, spokojnie. Przez większość czasu obserwujemy życie chłopca, jego relacje z ojcem, matką i dysponującą darem przywoływania przyjaciółką Gry. Kiedy na oczy chłopca opada ciemna zasłona, autorka zaczyna przedstawiać nam inny świat - świat bez barw, kolorów i kształtów. Świat głosów i odczuć. Wciąż spokojnie, wciąż bez pośpiechu dążymy do powolnego zagęszczenia fabuły i zaskakującego rozwiązania akcji. Niestety, końcówka zawodzi i zostawia czytelnika z mnóstwem pytań, na które nie ma odpowiedzi. Dopiero wgląd w Wikipedię uświadomił mi, ze książka jest pierwszym tomem trylogii, o czym wydawca nie był łaskaw poinformować mnie w żadnym miejscu polskiego wydania.
Komu mogę polecić te książkę? Na pewno nie miłośnikom rozwałki mieczowej i magicznej - ci usną z nudów. Jestem pewien, że dojrzalsi, wyrobieni fani fantasy docenią tę książkę i to oni są grupą docelową "Darów".

TytułDary
Tytuł oryginalnyGifts
AutorUrsula K. Le Guin
PrzekładMaciejka Mazan
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklKroniki Zachodniego Brzegu
ISBN-1083-7469-294-4
Format152s. 147×208mm; oprawa twarda
Cena19,90
Data wydania20 kwietnia 2006
WWWPolska strona

6 komentarzy:

M. pisze...

O, przepraszam bardzo, tylko nie pseudointeligenta. Wiedzę to pan Sapkowski posiada ogromną, a że nie umie podzielić się nią z ludźmi, no cóż, widocznie sobie nie zasłużyli. Poza tym wszystkie wady autorów tworzą z nich całkiem ciekawe postacie i tworzą otoczkę skandalu, którą przecież tak wszyscy lubimy. Idąc tokiem rozumowania, że z powieści wyłania się obraz pisarza, autorzy horrorów byliby psychopatami, mordercami i gwałcicielami, a to przecież zazwyczaj bardzo mili ludzie.

"Dary" to całkiem dobra książka, zakończenie mnie zaskoczyło, mimo spokojnie prowadzonej akcji. Zresztą, większość pozycji le Guin trzyma poziom.

Misiael pisze...

Fajnie. Nie zasłużyli sobie. Czyli ludzkość składa się z Sapkowskiego na szczycie, paru "zasłużonych" pod spodem i rzeczy idiotów kłębiących się idiotów na dole, tak? Sory, nie kupuję tego. Najpierw pisze, że "nie umie" podzielić się swoją wiedzą, a potem, że ludzie na na to nie zasłużyli.

Nie wszyscy lubimy otoczkę skandalu, ja wolę pisarza, który ma dobrze poukładane w głowie, nie mądrzy się, ale i nie ceni swojej ignorancji. Tymczasem Sapek w rozmaitych wywiadach, wypowiedziach i wstępach do opowiadań lansuje się na wielkiego guru. I ok, może i ma duży zasób wiedzy, co nie przeszkadza mu być, mówiąc krótko i dosadnie, dupkiem.

tymczasem porównajmy go sobie z takim np. Stephenem Kingiem. Ludzie znający go osobiście twierdzą, że to osoba niezwykle ciepła, towarzyska i otwarta, a przy tym bardzo inteligentna i przenikliwa.

Widzę w Twoim przypadku, Mirzko, pewne myślenie życzeniowe - bezwiednie usprawiedliwiasz Sapkowskiego ( "nie zasłużyli..." ) z tego powodu, że ów ma potężny kawał talentu i potrafi to wykorzystać. Gaiman (z tego co wiadomo, prywatnie też sympatyczny gość) napisał kiedy (bodaj w jednym z Sandmanów) "Nie ufaj bajarzowi, ufaj opowieści".

sl3dziu pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
sl3dziu pisze...

Ja tam nic do zachowania Sapka nic nie mam. Co prawda jest dość bufonowaty, jednak widać że często to objawia gdy trafia na przypadki umysłowego otępienia. Jestem w stanie to zachowanie tolerować póki stoi na piedestale literatury.

Co innego jeśli średnim albo miernym pisarzom (moim zdaniem jednym z lepszych przykładów jest Jacek Piekara) woda sodowa uderzy do głowy i zaczynają się panoszyć - to już szczyt bezczelności.

Libri Legebantur pisze...

"(...) nie ceni swojej ignorancji."

Sapkowski raczej swojej ignorancji nie ceni. Chciałem napisać, że ciężko swoją ignorancję w ogóle cenić, ale potem pomyślałem o wszelkich maści "humanistach" z radością stwierdzających, że oni matematyki nie rozumieją i ze swojego zamiaru się wycofałem ;)
W każdym razie wątpię, czy jakiś pisarz mógłby swoją ignorancję cenić...

M. pisze...

@Misiael Kto powiedział, że erudyta musi być miły? Era walki o klienta przyzwyczaiła nas do tego, że to my jesteśmy najważniejsi, wszyscy powinni skakać wokół nas na palcach i broń boże nie odmówić autografu, bo a nuż się obrażę i nie kupię jego książki.
"Nie zasłużyli" było pisane z lekka ironicznie i w sensie "nie umieli tak z nim porozmawiać, by się czegoś sensownego dowiedzieć". Nie każdy ma zdolności interpersonalne na wysokim poziomie. Ewentualnie nie każdemu się chce.

Porównujesz Sapkowskiego do Kinga powołując się na różne źródła. W przypadku pierwszego są to wywiady i występy, a w przypadku drugiego opinie osób znających go osobiście. Być może dla bliskich pan Andrzej jest cudownym człowiekiem, a cała jego gburowatość to wizerunek medialny? Nie chce się udzielać to nie, wolę to niż charytatywne fundacje na rzecz ratlerków.

Nie lubisz otoczki skandalu, a sam przecież piszesz o tym, że Le Guin jest zwolenniczką aborcji. Jak dla mnie to jest prawdziwsze od większości gwiazdeczek, które nas otaczają. (Nie jestem pewna, czy dobrze napisałam to, co mam na myśli.)

Nie mówię, że Sapkowski jest dobrym człowiekiem, wszak przyczepiłam się tylko do tego pseudointeligenta. Co jak co, ale jego wiedza broni się sama "Rękopisem znalezionym w smoczej jaskini".