niedziela, 1 listopada 2009

Do poczytania... Trylogia K-PAX

http://esensja.pl/obrazki/okladkiks/27464_k-pax-200.jpg http://esensja.pl/obrazki/okladkiks/27466_na-promieniu-swiatla-200.jpg http://esensja.pl/obrazki/okladkiks/29320_swiaty-prota-200.jpg

Mam problem z tą trylogią. Duży problem. Raz, że nie wiem, jak ją przypisać gatunkowo - niby to sf, ale jakoś mój umysł buntuje się przed taką kwalifikacją, wszak do typowej fantastyki naukowej książce jest bardzo daleko (abstrahując już nawet od tego, że właściwie nie istnieje coś takiego, jak "typowa fantastyka naukowa"). Dwa, że sam nawet nie wiem, czy trylogia mi się spodobała, czy raczej znużyła. To dopiero zagwozdka, bowiem sprawa zazwyczaj przedstawia się prosto. Albo książka mi się nie podoba, albo wręcz przeciwnie - plus mnóstwo odcieni szarości pomiędzy, generalnie jednak nie mam problemów z wartościowaniem przeczytanych pozycji. Tu jest inaczej - opowieść o procie, pochodzącym z sielankowego świata K-PAX kosmicie(?), który okazuje się być jedną z osobowości świeżo przyjętego pod szpitalne skrzydła pacjenta(??) jest niesamowicie nierówna, miejscami zachęcająca, miejscami żenująca. I weź tu bądź człowieku mądry i skleć jakąś konkretną recenzję.
Fabuła kolejnych tomów przenosi nas do szpitala psychiatrycznego (które to miejsce zostało przez autora przedstawione sielsko i nierealistycznie, niczym w pierwszym odcinku najnowszego sezonu House MD), do którego - jak już wspomniałem - trafił nowy pacjent, każący nazywać się protem (tak, z małej litery), twierdzący, jakoby pochodził z innej planety. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewne przesłanki sugerujące, że tym razem to jednak może być prawda. Tymczasem główny bohater książki (pełniący rolę narratora psychiatra prota) stara się dociec, kim tak naprawdę jest mężczyzna, który trafił do szpitala psychiatrycznego - kosmitą, czy po prostu człowiekiem, który swoją traumę ukrywa pod postacią przesympatycznego międzygalaktycznego zawadiaki?

http://www.filmmusic.pl/images/covers/arty/k-pax%203.jpg

Książki zostały napisane przez kompletnego debiutanta, (to znaczy - pierwszy tom trylogii został napisany przez kompletnego debiutanta, zgodnie z zasadą, że na czczo można zjeść tylko jedno jajko), co widać. Głównie z powodu ubogiej narracji, choć przyznać trzeba, że Gene Brewer bardzo dopracował swój tekst - czytając go można niemal zobaczyć, jak pisarz ślepi w ekran i maniakalnie poprawiając każde zdanie i trzęsąc się nad każdą literką. Takie podejście mimo wszystko cieszy (i przydałoby się paru rodzimym autorom), ponieważ choć nie powstało arcydzieło, to Brewerowi udało się stworzyć niemal perfekcyjny rysunek techniczny, który już sam w sobie zasługuje na uznanie.

http://republika.pl/blog_cc_3702289/4600536/tr/kpax3.jpg

Szwankują portrety psychologiczne postaci. O ile sam prot jest postacią bardzo dobrze skonstruowaną, o tyle personel szpitalny (na czele z noszącym imię i nazwisko autora głównym bohaterem) i reszta pacjentów są ledwo co zarysowani i trochę zbyt sztuczni, by się do nich przywiązać.
Do tej pory głównie sarkałem na tę serię, jednak obiektywnie biorąc, nie jest ona taka zła. Ciekawym zabiegiem było jak największe uprawdopodobnienie przypadków dziejących się w książce. Autor, narrator i główny bohater opowieści są jedną osobą, w książce znajdują się przesłanki dotyczące spraw z "naszej" rzeczywistości (np. w drugim tomie jest mowa o wydaniu książki K-PAX i sprzedaniu praw do jej zekranizowania), co sprawia, że niejako podświadomie zaczynamy się zastanawiać, czy przypadki przedstawione w książce aby na pewno nie miały miejsca...?

http://blog.lib.umn.edu/raim0007/gwss3307_summer07/kpax.jpg

O polskim tłumaczeniu i wydaniu powiem krótko, bowiem wiele świństw w życiu zrobiłem (paru się nawet wstydzę), ale leżącego nie kopnąłem bez potrzeby jeszcze nigdy. Otóż zarówno jedno i drugie stoi na bardzo niskim poziomie - w oryginale prot mówił nieco teatralną angielszczyzną, co mości translatorzy olali, co by dupy pierdołami sobie nie zawracać. Najgorsze jest to, że przekład pozbawiony został kilku smaczków, zaś tłumaczące nam kim jest Meg Ryan i Hulk przypisy tłumaczy stawiają nas na poziomie niektórych pensjonariuszy ośrodka, w którym toczy się cała opowieść.
Oczywiście nie sposób w tym momencie nie wspomnieć o ekranizacji pierwszego tomu cyklu w reżyserii Iaina Softley'a (fotosy z tej produkcji zdobią niniejszą recenzję). Film od czasu do czasu pojawia się w ramówce TVP można go obejrzeć, bowiem daje niezłe pojęcie, (o) czym jest książkowy pierwowzór. No, i to jest też całkiem przyzwoity film, co w przypadku adaptacji dzieł literackich nie zdarza się zbyt często.
Mimo wszystko, polecam - książki czyta się bardzo przyjemnie, a lektura odpręża. Choć nie oszczędzono nam komunałów, to jednak K-PAX może pomóc nam uzmysłowić sobie kilka rzeczy, nad którymi nigdy się nie zastanawialiśmy. A to już jest potężny i niepodważalny atut.

Tytuł: K-PAX. Trylogia (K-PAX: The Trilogy)
Cykl: K-PAX
Tom: 1-3
Autor: Gene Brewer
Tłumaczenie: Maria Gardziel, Andrzej Gardziel
Autor okładki: Andreas Vitting, Joshua Blake, Christine Balderas
Wydawca: Książnica
Miejsce wydania: Katowice
Data wydania: 2006
Liczba stron: 216 + 230 + 286
ISBN-10: 83-7132-954-7
ISBN-13: 978-83-7132-954-8
Oprawa: miękka
Seria: Książnica kieszonkowa
Cena: 29,99 zł

Brak komentarzy: