poniedziałek, 28 września 2009
Do poczytania... Koziorożec
Ze spin-offami -czyli seriami pobocznymi znanych (albo i nie) tytułów - jest jeden zasadniczy problem. Otóż to, czy okażą się one rzadkimi popłuczynami po oryginale, czy też stanowić będą wyśmienitą serię rozszerzającą wątki pierwowzoru... cóż, na pierwszy rzut oka trudno jednoznacznie określić. Nie ma reguły.
Z "Koziorożcem" nie ma jednak podobnego problemu. Wystarczy argument "To przecież Andreas", bo frankoński komiksiarz nawet w najsłabszej formie nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
Koziorożec jest astrologiem, poszukiwaczem przygód i właścicielem olbrzymiego wieżowca. Wraz z asystentką Ash Grey i bibliotekarzem Astorem zajmują sie rozwiązywaniem tajemniczych spraw, jakie codziennie spadają na Nowy Jork. Tyle można było wywnioskować z dwóch występów tego charyzmatycznego bohatera na łamach fenomenalnej serii komiksowej "Rork". Cykl komiksowy poświęcony w całości osobie Koziorożca dokładnie ukazuje nam, jak nasz bohater trafił do Nowego Jorku, poznał swoich przyszłych towarzyszy i wszedł w posiadanie majestatycznego wieżowca.
Każdy album opowiada oddzielną autonomiczną historię. Od razu muszę zaznaczyć, że przygodom Koziorożca daleko do niesamowitych wypraw białowłosego - tym niemniej wciąż potrafią one zainteresować i wciągnąć. Sam klimat serii jest też nieco inny - brak znanego z "Rorka" mistycyzmu rekompensuje nam awanturniczo-przygodowy tok wydarzeń i cała gama niezłych dialogów i humoru sytuacyjnego (ty prym wiedzie mój ulubieniec, obdarzony nikczemnym wzrostem i ogromną pasją bibliotekarz Astor).
Styl rysowania jest dokładnie taki, jak w ostatnich tomach "Rorka" czy (swoją drogą średnio udanym) cyklu "ARQ". Są ludzie, którym nie podoba się charakterystyczna andreasowska maniera lekko karykaturalnego ujęcia postaci, ja jednak uważam, że to znakomity wyznacznik oryginalności autora. Spotkałem się też ze zdaniem, że Andreas nie potrafi przekonująco przedstawiać uczuć swoich bohaterów. Patrząc na Astora, który tuli do piersi spaloną książkę, jakoś nie mam przekonania do tej opinii. W kreowaniu teł autor jest jak zwykle niesamowity, choć nie uświadczymy tu takich uczt dla oczu, jak Cmentarzysko Katedr, czy wnętrze wraku statku kosmicznego z "Zejścia".
Niestety, w Polsce ukazały się jak dotąd tylko cztery tomy "Koziorożca", po czym wydawnictwo Manzoku zapadło w stan głębokiej hibernacji, z którego już się chyba nie wybudzi (ptaszki ćwierkają, że do upadku oficyny doprowadziło zakrztuszenie się przeszacowanymi nakładami). Mimo to, o los kolejnych tomów jestem raczej spokojny - Egmont bynajmniej nie biednieje przy wydawaniu komiksów Andreasa ("Cromwell Stone" i wyżej wspomniany już "ARQ" rozeszły się jak ciepłe bułeczki) z czego należy wnosić, że gdy lekarz stwierdzi śmierć pacjenta, chłopaki Kołodziejczaka wykupią licencję na wydanie kolejnych tomów "Koziorożca. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Na razie więc wypada nam się cieszyć tym, co mamy. Polecam ten komiks nie tylko fanom "Rorka" (zresztą, do rozumienia przygód Koziorożca nie jest potrzebna znajomość historii białowłosego), ale i - przede wszystkim - osobom, które lubią inteligentne, zakręcone opowieści przygodowe w oldschoolowym stylu. Naprawdę warto, polecam z całego serca.
Wydawnictwo: Manzoku
Tytuł oryginalny: Capricorne
Wydawca oryginalny: Lombard
Liczba stron: 46
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Dystrybucja: saloniki, sklepy specjalistyczne, własna
Cena z okładki: 24,90 zł za tom
Liczba tomów: 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz